Berlin w blasku złota czyli podsumowanie lekkoatletycznych ME 2018

blank
fot.

24 lekkoatletyczne Mistrzostwa Europy w Berlinie to juz historia. Za nami 48 wspaniałych konkurencji okraszonych 12 medalami reprezentantów Polski. Nadszedł czas podsumowania tej kapitalnej pod każdym względem imprezy.

Reprezentacja Polski zakończyła start w ME w Berlinie z dwunastoma medalami, czyli powtórzyła dorobek sprzed dwóch lat z Amsterdamu. Nie udało się jednak ponownie wygrać klasyfikacji medalowej, mimo iż zdobyliśmy o jeden złoty medal więcej niż dwa lata temu. Na „ostatniej prostej” zwycięstwo zapewnili sobie Brytyjczycy zdobywając złoty medal w ostatniej konkurencji mistrzostw – sztafecie męskiej 4x100m. Polscy lekkoatleci pokazali jednak po raz kolejny, że są jedną z potęg w europejskiej, a w wielu konkurencjach także w światowej lekkoatletyce.

Już pierwszego dnia imprezy swoją siłę pokazali polscy kulomioci oraz młociarze, którzy zameldowali się na dwóch pierwszych miejscach w tych konkurencjach. Złote medale w tych konkursach wywalczyli odpowiednio Michał Haratyk i Wojciech Nowicki, natomiast srebrne medale Konrad Bukowiecki oraz Paweł Fajdek. Jeszcze nigdy w historii podczas jednego dnia ME nie osiągnęliśmy dwóch pierwszych miejsc w dwóch różnych konkurencjach.

Drugiego dnia ME czekaliśmy na konkurs pchnięcia kula kobiet, z zajmująca drugą pozycje na listach europejskich Pauliną Gubą. Polka dokonała rzeczy historycznej. Przed ostatnią kolejką zajmowała drugie miejsce, tuż za reprezentantką gospodarzy i liderką europejskich tabel Niemką, Christiną Schwanitz. W ostatniej swojej próbie (19,33m) wyprzedziła reprezentantkę gospodarzy i zdobyła pierwsze w historii złoto ME dla Polski w tej konkurencji. Tego dnia liczyliśmy także na występ w finale naszego dwukrotnego mistrza olimpijskiego, mistrza świata i obrońcą tytułu mistrza Europy Piotra Małachowskiego. Niestety Polak odpadł w eliminacjach i sprawił przykrą niespodziankę dla polskich kibiców. Jego los podzielił także drugi z naszych reprezentantów Robert Urbanek.

Na kolejny „polski” medal musieliśmy czekać do ostatniej konkurencji czwartego dnia mistrzostw. W finale biegu na 1500m srebrny medal zdobył Marcin Lewandowski, który odpuścił start na 800m i skupił się na przygotowaniach to dłuższego biegu. Złoto wywalczył niesamowity 18-letni Norweg Jakob Ingebrigtsen, który powtórzył ten wynik także w biegu na 5000m.

11 sierpnia to dzień, który z pewnością przejdzie do historii polskiej lekkiej atletyki. Na początek złoty medal po imponującym biegu na 400m wywalczyła Justyna Święty – Ersetic, która wynikiem 50,41 poprawiła o ponad 0,5 sekundy własny rekord życiowy. Justyna została także liderką europejskich tabel oraz drugą historii polską lekkoatletką w tej konkurencji. Szybciej biegała tylko zmarła kilka tygodni temu Irena Szewińska (49,20). Warto dodać, że w tym biegu swój rekord życiowy czasem 51,24 ustanowiła także Iga Baumgart Witan, zajmując piąte miejsce. Następnie w finałowym biegu na 800m swój trzeci tytuł mistrza Starego Kontynentu zdobył z imponującym stylu”profesor” Adam Kszczot. na czwartym i piątym miejscu bieg ukończyli pozostali nasi reprezentanci: Michał Rozmys oraz Mateusz Borkowski. 90 minut po swoich kapitalnych biegach w finale na 400m nasze dwie dziewczyny dołączyły do swoich koleżanek: Małgorzaty Hołub – Kowalik oraz Patrycji Wyciszkiewicz i wystartowały w ostatnim finale dnia – biegu sztafetowego 4x400m. „Aniołki Matusińskiego” – bo tak są nazywane te cztery wspaniałe dziewczyny ze sztafety kobiecej zdobyły w imponującym stylu złoty medal ME wyprzedzając Francuzki oraz Brytyjki. Dla Justyny był to drugi złoty medal wywalczony tego dnia w niemal dwie godziny.

Ostatniego dnia ME w Berlinie także mieliśmy powody do zadowolenia. W biegu na 1500m kobiet srebrny medal  po kapitalnym finiszu zdobyła Sofia Ennaoui, ustępując jedynie liderce tegorocznych tabel brytyjce Laurze Muir. W konkursie rzutu młotem kobiet swój czwarty tytuł mistrzyni Europy wywalczyła nasza trzykrotna mistrzyni świata, dwukrotnna mistrzyni olimpijska, Anita Włodarczyk. Brązowy medal w tej samej konkurencji, po raz drugi z rzędu na ME wywalczyła Joanna Fiodorow. Warto wspomnieć, że czwarte miejsce zajęła brązowa medalistka MŚ w Londynie Malwina Kopron.

Na kosmicznym poziomie stał konkurs skoku o tyczce z dwoma Polakami: Pawłem Wojciechowskim i Piotrkiem Liskiem. Oglądam ” królową sportu” od czternastu lat i jeszcze nigdy nie widzialem konkursu, w tym dopiero wysokość 6,05 dała złoty medal. Dokonał tego mistrz świata juniorów Szwed Armand Duplantis, który tym wynikiem dołączył do Maksima Tarasowa, Dimitira Markowa oraz Renaud Lavillenie, skaczących najwyżej w karierze właśnie 6,05. Drugie miejsce zajął Timur Morgunov, ustanawiając swój rekord życiowy wynikiem 6,00m, natomiast na najniższym stopniu podium wcześniej wspomniany Renaud Lavilllenie wynikiem 5,95. Tuż za podium uplasowali się Polacy – Piotr Lisek zajął czwarte miejsce wynikiem 5,90, co jest jego najlepszym wynikiem w karierze na otwartym stadionie, piąte miejsce zajął Paweł Wojciechowski wynikiem 5,85. W każdym innym konkursie wyniki jakie osiągali Polacy dawałyby medal. Nie tym razem.

Co jeszcze zapamiętam z tych mistrzostw? Na pewno innych reprezentantów Polski zajmujących miejsca tuż za podium, pokazujących fenomenalną postawę. Czwarte miejsce Karola Zalewskiego na 400m, Damiana Czykiera na 110 m przez płotki, Marcina Krukowskiego w rzucie oszczepem, piąte Anny Sabat na 800m, Patryka Dobka na 400m przez płotki czy Tomka Jaszczuka w skoku w dal.

Pisząc na początku mojego podsumowania, że była to impreza kapitalna pod każdym względem, miałem również na myśli organizację oraz atmosferę na trybunach. Codziennie wieczorem 40-50 tys kibicowało lekkoatletom walczącym o medale co sprawia że ta dyscyplina sportu nie bez przyczyny nosi miano „królowej” sportu.

Dumny z dokonań polskich lekkoatletów czekam już na MŚ w Doha 2019 oraz przede wszystkim na Igrzyska Olimpijskie w Tokio 2020, które będą dla części naszej reprezentacji uhonorowaniem ich pieknych karier sportowych, zakończonych mam nadzieję medalami.