Po sobotnim finale Copa del Rey dojdzie do ważnego pożegnania. Andres Iniesta ogłosi swoją decyzję o transferze do Chin. Dla kibiców będzie to koniec pewnej ery, którą naznaczyli piłkarską magią Leo Messi, Xavi i właśnie Don Andres.
Animozje katalońsko-madryckie nasilają się coraz bardziej( szczególnie na płaszczyźnie politycznej), a mediatorów brak. Widać gołym okiem, że konflikt się zaognia i końca tej eskalacji napięcia nie sposób oczekiwać. Kto mógłby pogodzić zwaśnione strony? Przez lata doskonale odnajdywał się w tej roli Andres Iniesta.
Jak wiadomo, nietuzinkowe umiejętności piłkarskie rzadko idą w parze z właściwą osobowością. Kampanie PR-owe służą ocieplaniu wizerunku wielu sportowców. Andres Iniesta ze względu na swoją naturalność, pokorę i skromność nie musiał nigdy otaczać się żadnymi pijarowcami. Ani myślał dbać o swoją reputację.
Hiszpania pokochała tego genialnego gracza Barcelony na dobre osiem lat temu, gdy w samej końcówce finału mundialu w RPA strzelił zwycięskiego gola. Ten wyczyn sprawił, że w jego przypadku barcelońsko-madrycką niechęć odkładano na bok. Od tego momentu Iniesta na każdym stadionie witany był aplauzem. Gdy schodził z boiska w trakcie meczu, mógł liczyć na burzę braw.
Iniesta przez lata był twarzą genialnego projektu Pepa Guardioli. Katalończyk zaszczepił piłkarzom z Camp Nou absolutnie niepowtarzalną filozofię gry-tiki takę. Guardiola miał wizję drużyny złożonej niemal w całości z piłkarzy, którzy zbierali szlify w słynnej szkółce La Masia( za czasów Guardioli kompletowanie jedenastki w oparciu o wychowanków było regułą, dziś już ta zasada nie obowiązuje na Camp Nou, w ostatnim spotkaniu ligowym Ernesto Valverde nie wystawił w wyjściowym składzie Barcy żadnego wychowanka). Przez lata Barcelona była drużyną unikalną, jej trzon tworzyli dużej mierze ”canteranos”. Na przeciwnym biegunie znalazł się Real Madryt. Fiorentino Perez bowiem chciał tworzyć na Santiago Bernabeu drużynę galaktyczną. Do budowy piłkarskiej potęgi postanowił zatem wykorzystać grube miliony. Guardiola wybrał metodę bardziej wymagającą. Punkt widzenia zależy jednak od punktu siedzenia. Dziś Guardiola przeznacza gigantyczne pieniądze na nowych piłkarzy, by poprawić pozycję MC w europejskiej piłce. Będący członkiem rządu ZEA szejk Mansour zgadza się na każdą zachciankę katalońskiego wizjonera.
Dzisiejsza Barcelona także jest mniej przywiązana do tradycji i wartości, które przyświecały jej od czasów Cruyffa( hasło ”więcej niż klub” to dziś przeżytek). Do niedawna znakiem firmowym drużyny z Camp Nou było zabójcze trio Messi-Suarez-Neymar. W związku z tym rola Iniesty malała z roku na rok. Iniesta nigdy nie strzelał jak na zawołanie, ale tak ładnie się złożyło, że oba arcyważne gole dla Hiszpanii i Barcelony strzelił właśnie on( chodzi o wspomnianego już gola w finale MŚ i o cudownego gola na Stamford Bridge w półfinale LM). Transfery Coutinho i Dembele miały być strzałem w dziesiątkę, tymczasem Brazylijczyk szamoczę się z reguły na boisku, podczas gdy Liverpool bez niego wręcz szaleje dziś za sprawą ofensywnego tercetu na czele z Mo Salahem. Francuz natomiast to wielki transferowy niewypał, do niedawna fani Barcy narzekali na Andre Gomesa, teraz w ogniu krytyku znalazł się właśnie Dembele. Siłą rzeczy więc nostalgia za tą dawną Barceloną jest ogromna.
Andres Iniesta to piłkarz kluczowy w całej historii Barcelony, tradycję madridismo przez lata uosabiał Raul, który wprawdzie strzelecko nie sięgał tych szczytów, co dziś C.Ronaldo, tym niemniej dzięki swojej postawie zaskarbił sobie większą sympatię kibiców z Santiago Bernabeu niż wiecznie napuszony, skrajnie arogancki Portugalczyk.
Paradoks polega na tym, że choć dzisiejsza Barcelona śrubuje rekord meczów ligowych bez porażki, nie widać euforii. Radykalny pragmatyzm drużyny Ernesto Valverde irytuje wielu kibiców, którzy chcą, by ich ulubieńcy zabawiali wszystkich efektowną grą uświetnioną wieloma golami. Barcelona ma miażdżyć każdego rywala, dzisiaj tego brakuje, dlatego że pan trener myśli sobie pewnie, że cel uświęca w środki. Gdy szkoleniowcem Barcy był Guardiola, Messi, Iniesta i Xavi potrafili grać koncertowo.
Pamiętamy czasy, gdy rywalizacja Barcelony i Realu za sprawą gierek Jose Mourinho sprowadzała się do pełnej prowokacji żenady. Iniesta, Xavi i Casillas nie godzili się na ten absurdalny stan rzeczy. Dziś, gdy kataloński nacjonalizm stał się narzędziem walki politycznej o niepodległość tego regionu, Pep Guardiola ostentacyjnie wspiera separatystów( za noszenie żółtej wstążki, która jest symbolem jego solidarności z aktywistami postulującymi niepodległość Katalonii, władze Premier League nałożyły na niego karę 20 tys funtów, mimo to Guardiola nie przestaje politycznie agitować na rzecz secesji). Andres Iniesta nie szuka rozgłosu, nie chce dzielić Hiszpanów politycznymi poglądami. On przez lata starał się łączyć ludzi i chwała mu za to.
Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Moja pasja to sport, w szczególności piłka nożna i sporty zimowe. Wielki fan Serie A i wierny kibic AC Milanu.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.