Co za comeback – Wisła dalej w grze! Wisła Kraków 3:1 Spartak Trnawa – skrót meczu (WIDEO)

fot. herb Wisły Kraków

Choć po pierwszej części dwumeczu Wisły Kraków przeciwko Spartakowi Trnawie stało się jasne, że Krakowianie będą musieli wejść na absolutnie najwyższe obroty, aby dać sobie szansę na dalszą walkę o uczestnictwo w europejskich pucharach, drużyna prowadzona przez Kazimierza Moskala stanęła na wysokości zadania i zameldowała się w fazie play off eliminacji do Ligi Konferencji Europy.

Piłkarze od początku weszli w mecz z bojowym nastawieniem – aby dać sobie szansę na dogrywkę, musieli odrobić dwubramkową stratę. I w pierwszej połowe to Wiślanie wyglądali pewniej. Wielka szansa na to, aby na poważnie wrócić do tego spotkania, pojawiła się w 41. minucie spotkania. Wówczas sędzia wskazał na jedenasty metr, a do piłki podszedł Rodado, który nie zwykł marnować takich okazji: pewne uderzenie i bramka kontaktowa staje się faktem.

Krakowianie ewidentnie wyczuli, że mają tu szansę wykorzystać słabości rywala i ugrać jeszcze awans do kolejnej rundy. Druga część gry była już jednoznacznie na korzyść „Białej Gwiazdy”. Skutkiem takiego obrotu spraw była piękna akcja, w której górne podanie otrzymał Piotr Starzyński, po czym obrócił się i uderzył piłkę z powietrza, pokonując bramkarza Spartaka. Mecz zaczyna się zatem od nowa.

Niedługo później rozegrała się dogrywka, a w jej trakcie wydawało się, że Wisła przypieczętowała swój efektowny comeback, stawiając już jedną nogę w czwartej rundzie eliminacji: W 98. minucie Uryga trafia do siatki i w dwumeczu mamy już 4:3. Niedługo później słowacka drużyna, ostatkiem sił, zdołała jednak wrócić do tego spotkania. 9 minut po trafieniu Urygi, stan meczu wyrównuje Duris. Jak się niedługo później okazało, była to bramka na wagę serii rzutów karnych.

Po pierwszej kolejce to Wisła była bliżej sukcesu. Uryga wykorzystał swoją próbę, natomiast Duris, który dopiero zapewnił Spartakowi udział w tej części meczu, przegrał tę wojnę nerwów i spudłował. Dwie kolejki później sytuacja się całkowicie odwróciła, a przed kolejką piątą stało się jasne, że Wisła potrzebuje już nie tylko pewnego wykończenia swojego strzału z jedenastu metrów, ale i szczęścia przy okazji rzutu karnego rywali. Warunki zostały jednak spełnione: Carbo trafił, a Bainovic swoją niewykorzystaną szansą sprawia, że gra będzie toczyć się dalej. Kolejne strzały były już jednak niemal bezbłędne. Pomylił się dopiero, w dwunastej rundzie, Sebastian Kosa.

W fazie play off nasz pierwszoligowiec zmierzy się ze znacznie wyżej notowanym Cercle Brugge. Jeśli Wiślanie sprawią niespodziankę i pokonają Belgów, to zameldują się w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy.