Real i Juventus, czyli dwie różne wizje budowania drużyny, zupełnie odmienne sposoby zarządzania finansami klubu, Królewscy kojarzą się z bogactwem, przepychem i gwiazdorstwem, natomiast Juve to przez lata pragmatycznie utrzymywana stabilność, umiejętność łatania dziur po utracie kluczowych piłkarzy, jak Pogba, Vidal czy Morata. Turyn to też miejsce, gdzie odbudować morale mogą gracze przez wielu już skazani na porażkę i piłkarskie dogorywanie. Sami Khedira w Realu był pośmiewiskiem, Gonzalo Higuain w powszechnej opinii kibiców-szyderców to koszmarny patałach, który wielokrotnie sprawił, że Argentyna przegrywała finały wielkich imprez. To przez jego pudła Leo Messi na dobrą sprawę w barwach Albicelestes jest nadal niespełniony. Tymczasem pod wodzą Allegriego strzela jak na zawołanie, to ten lekko tłustawy El Pipita de facto dał awans swojej drużynie do finału w Cardiff, aplikując Monaco dwa gole już w pierwszym meczu. Wreszcie Mario Mandżukic, dla którego w Bayernie brakowało miejsca. Próbował też swoich sił w Atletico, ale tam zaczął brylować aż miło Antoine Griezmann, trudno nie wspomnieć o Danim Alvesu. W Barcelonie kibice mieli go już serdecznie dość, ekscentryczny obrońca Canarinhos rozśmieszał wszystkich swoim ekstrawaganckim ubraniem, na boisku niestety nie dawał rady. Słynął z wielu nieprzemyślanych wrzutek, tzw. balonów, dziś jednak w Juve pokazuje, że zbyt wcześnie go skreślono.
Kiedy piszę o Juventusie, muszę oczywiście poświęcić parę słów Gianluiggim Buffonie. Przez lata włoski bramkarz rywalizował o pozycję numer jeden w europejskiej piłce z Ikerem Casillasem, jednak legenda Realu Madryt została w pewnym momencie skazana przez Jose Mourinho na futbolowy ostracyzm, a Buffon trwał cały czas niestrudzenie w bramce Juventusu. Golkiper ekipy z Turynu należy do wąskiego, ekskluzywnego grona graczy, którzy przez całą karierę pozostali wierni jednemu klubowi. Xavi Hernandez, Frank Lampard czy Steven Gerrard to nazwiska znane każdemu fanowi futbolowi, rzecz jednak w tym, że tylko Buffon do dziś jest na szczycie futbolu.
Real to Cristiano Ronaldo, doskonały egzekutor, niemal bezbłędny, perfekcyjny łowca goli, który zrezygnował z dryblingów, brawurowych szarż na bramkę, indywidualnych popisów, by stać się snajperem wyborowym, dziś Ronaldo nie jest głównym solistą w drużynie z Santiago Bernabeu, to nie on trzyma batutę w ekipie Królewskich. Dyrygentami w teamie Zizou są inni. Kapitalna linia pomocy odciąża Portugalczyka, zwalnia go z obowiązków w dziale kreacji, znakomity wirtuoz Isco, który pod względem kunsztu i maestrii gry może stawiać czoła Messiemu czy Neymarowi, jest dziś najlepszym graczem Realu, w pewnym sensie obnaża też absurdalność polityki transferowej Realu Madryt. Gareth Bale co i raz będący poza grą, notorycznie kontuzjowany jest dziś w Realu piątym kołem u wozu, jednak ponieważ kosztował około 100 mln, gdy wróci do zdrowia, prawdopodobnie nadal będzie rozczarowywał swoją grą.
Juventus potrafił zneutralizować tercet MSN, gracze ze stolicy Piemontu zdołali również ostudzić zapędy młodzieży z Monte Carlo, tym razem będą zmagać się z Realem, rywalem znakomitym, jednak wielkie finały podobno wygrywa się obroną. Formacja defensywna Juve to wspaniały monolit, natomiast Real ma elektrycznego Ramosa, którego łatwo sprowokować, a także beztroskich Marcelo i Carvaajala, którzy przyjemność szturmowania bramki rywala przedkładają nad swoje podstawowe obowiązki w destrukcji.
Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Moja pasja to sport, w szczególności piłka nożna i sporty zimowe. Wielki fan Serie A i wierny kibic AC Milanu.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.