Kapitalne widowisko! Legia Warszawa 5:2 Motor Lublin – skrót meczu (WIDEO)

Legia Warszawa
fot. Mateusz Czarnecki

Wydaje się, że z początku mało kto by obstawiał, że mecz Legii Warszawa z Motorem Lublin mógłby się okazać tak wspaniałym, pełnym goli pojedynkiem – Motor ostatnie dwa mecze zakończył bezbramkowym remisem, a Legia, choć momentami pokazuje swój niewątpliwie istniejący ofensywny potencjał, jeszcze częściej przejawia ostatnio dość pragmatyczny, ciężki do oglądania styl gry, czego apogeum nastąpiło w rewanżowym meczu przeciwko Dricie.

Jak doskonale wiemy, nasza rodzima Ekstraklasa jest jednak szalenie nieobliczalną ligą, zatem nie ma najmniejszego powodu, by zamartwiać się statystykami: już w 9. minucie w powietrzu zaczyna unosić się zapach sensacji, a Sebastian Rudol otwiera wynik na korzyść Motoru.

Radość nie potrwała jednak długo, bo zaledwie sześć minut później Luquinhas jest faulowany na skraju pola karnego, a sędzia Kos odgwizduje „jedenastkę”. Cały Lublin odetchnął jednak z ulgą. bo strzał Pekharta został bez problemu obroniony przez Brkicia.

To, co nie udało się Czechowi, 15 minut później uczynił Bartek Kapustka. Polak świetnie utrzymał się przy piłce, po czym dolnym strzałem z lewej nogi doprowadził do remisu.

Mija zaledwie kilka minut, po czym jeden z zawodników Motoru odbija piłkę ręką we własnym polu karnym. To oznacza, że przed Legionistami kolejna szansa, aby pokonać Brkicia z jedenastego metra. Tym razem do piłki podszedł Wszołek, który akurat niewątpliwie potrzebuje przełamania i…plan został zrealizowany. Legia prowadzi 2:1.

Wydarzenia w drugiej połowie można już określić jako zabawę. Najpierw, po pięknej akcji, na listę strzelców wpisał się nowy nabytek Warszawian – Alfarela. Później, po kolejnym fenomenalnym strzale wynik podwyższył będący w wyśmienitej formie Kapustka.

Motor również jednak nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Mecz dobiega już końca, ale takie bramki, nawet jeśli stanowią raczej miano wyłącznie honorowych, ogląda się z olbrzymią przyjemnością. Z imponującym spokojem, może nawet jakby od niechcenia, ale w cudowny sposób wykończył to Ndiaye.

Na koniec – Nsame, a więc kolejny nowy nabytek Legii, ustalił wynik meczu na 5:2.