Kibicu!!! To był Prima Aprilis

blank
fot.

Nic nie zapowiadało tego dzisiejszego wieczora. Od rana pochmurno z możliwością opadów deszczu. Z godziny na godzinę jednak, słońce z coraz większą silą przebijało się przez zachmurzone niebo a wiatr chłodny, jeszcze jak na tę porę roku, rozganiał białe kłębuszki z błękitnej sfery. Efekt? Chłodny wieczór ale przyjemny. W takiej właśnie scenerii odbyło się ostatnie w rundzie zasadniczej spotkanie na INEA Stadionie.

Bardzo słabe widowisko i tylko jedna bramka w przeciągu pierwszych 45 minutach nie rozgrzała publiczności zgromadzonej na koronie stadionu. W 9. minucie na prowadzenie przyjezdnych wyprowadził Ryoto Mervo. Niestety ilość a nade wszystko jakość akcji nie skłoniły dłoni do oklasków. A te mogłyby nastąpić, gdyby po jednej z nich zawodnik Kolejorza Nicki Bille Nielsen efektownym wolejem pokonał bramkarza Wrocławskiego Śląska. Nic z tych rzeczy jednak nie miało miejsca a zamiast uciechy z pięknie zdobytej bramki pozostał niesmak ze zmarnowanej dogodnej sytuacji strzeleckiej. Obraz gry po przerwie nie uległ zmianie. Chaos taki sam, który towarzyszył jednej z teorii o powstaniu świata nie opuścił murawy INEA Stadionu. Wtedy z chaosu zrodziły się planety, cale Życie. Teraz nie mieliśmy tyle szczęścia. Wraz z upływającymi minutami zaczynałem wątpić w narodziny czegokolwiek. Powieki same opadały, ale nie zmęczenia. Chciały oszczędzić oczom tego widoku. Nie było nic co by zaciekawiło niespełna 18 tysięcy gardeł. I tak pozostało do końcowego gwizdka sędziego. KKS Lech Poznań uległ WKS Śląskowi Wrocław 0:1.

W przerwie spotkania odbyła się licytacja koszulek na leczenie Waldemara Piątka. Kolejno schodziły trykoty: Roberta Lewandowskiego (Bayern Monachium), Jakuba Błaszczykowskiego (FC Fiorentina), Karola Linettego(reprezentacja Polska), Artur Boruc(reprezentacja Polska). Był to jedyny pozytywny akcent tego wieczora, który dostarczył jakichkolwiek emocji.

Po meczu zadzwonił do mnie kolega, któremu zachwalałem produkt ekstraklasy, mówiąc że dla tych drużyn to jest mecz o wielką stawkę. Jedni broni się przed spadkiem, a drudzy walczą o jak najlepszą pozycję wyjściową przed rundą finałową. Zapytał mnie wprost, czy oni zawsze poruszają się tak niemrawo po boisku, bez specjalnie przemyślanej, składnej akcji? Czy zawsze piłka jest wbijana na aferę i z taką niedokładnością? Czy bramki zawsze wpadają po tak dziwnych akcjach? I czy po prostu czasem sobie z niego nie zażartowałem z racji 1 kwietnia? Nie wiedziałem co jemu odpowiedzieć. Miał rację. Widowisko w żaden sposób nie mogło się podobać. I tak po pomeczowej zadumie coraz bardziej przychylam się do hipotezy, że piłkarze zrobili z nas primaaprilisowy żart. Szkoda, że nikogo nie bawił.

Z Poznania
Z INEA Stadionu
Michał Lewandowski