Pecunia non olet. Coś doskonale wszyscy o tym wiemy. Nieważne w jaki sposób zarobiony, ważne by zawsze znalazł się on w naszej sakwie. Są jednakże takie pieniądze, które cuchną na kilometr. Brudne, lepiące, śmierdzące ołowiem petrodolary potrafiące załatwić każdą, nawet beznadziejną sprawę.
Nie ulega wątpliwości, że ogromne ilości pieniędzy, które przeszły pod „fifowskim” stołem zadecydowały o tym, że Mistrzostwa Świata w 2022 roku obejrzymy w jednym z najdziwniejszych, a zarazem najbardziej skrajnym państw na świecie. Katar, bo o nim mowa, to kraj wielkości województwa świętokrzyskiego, z tym że sto tysięcy razy bogatszy i sto tysięcy razy atrakcyjniejszy. Co drugi mieszkaniec tego regionu śpi na miliardach dolarów, co drugi umiera z biedy oraz nędzy. To miejsce gdzie Rolls-Royce wyprzedza na pustej, pięciopasmowej autostradzie ledwie żyjącego osła ciągnącego bryczkę.
Mimo iż, popularny Qatar z mniej popularnym województwem świętokrzyskim łączy jeszcze kilka nic nieznaczących mianowników, to z pewnością w państwie bliskiego wschodu nie piździ wieje jak w kieleckim. Wręcz przeciwnie, panują tam warunki w sam raz do całorocznego wypoczynku na Katara Beach. To nie jest upał, to istny skwar, piekło na ziemi. Latem temperatury dochodzą w Doha do 50 stopni Celsjusza. Ciężko w takich warunkach jest leżeć na plaży, a co dopiero spacerować, nie mówiąc tu o ganianiu za piłką. FIFA jest skorumpowana jak radziecka milicja. Nikt z wielmożnych panów zasiadających w wygodnych, skórzanych fotelach w Zurychu, zarabiających krocie na nic nierobieniu nie pofatygował się z delegacją do Kataru, aby zobaczyć na własne oczy jak wygląda ten kraj. Wiadomo, do infrastruktury stricte mundialowej jeszcze daleka droga, lecz przez najbliższe tysiąc lat jedno się nie zmieni – klimat. Jak widać, w tych najwyższych piłkarskich strukturach trudno o człowieka, który ruszyłby swoją mózgownicą w najważniejszych momentach.
No dobra, klamka już zapadła, wszystko zostało zaklepane, pieniądze rozdane, także trzeba sobie zacząć radzić z napotkanymi (o dziwo!) problemami. Jak rozwiązać kłopot z olbrzymimi i doskwierającymi upałami? Europa się głowi. Szejkowie bez chwili zawahania podpowiadają „Psst… zainstalujemy klimatyzację na stadionach”. Europa się śmieje. Szejkowie odpowiadają „Na serio to zrobimy”. Europa milczy. Widzieliście projekty stadionów? Istna bajka, raj w samym środku pustyni, jednym słowem majstersztyk! Zresztą zobaczcie sami:
W samym Doha znajdzie się aż sześć obiektów, czyli połowa stadionów, która ma powstać do 2022 roku. Co się później stanie z tymi cudami architektury? Zaczną się kurzyć, a w najlepszym wypadku będą tam grać ekipy z Qatar Stars League, których meczowa frekwencja jest niższa niż w porannym PKS-ie ze Szczecinka do Gryfina. Co więcej, finał nie odbędzie się na żadnej arenie w stolicy Kataru, a w miejscowości oddalonej o 25 kilometrów od Ad-Dauha – Lusaili – która jeszcze nie powstała. Ilość budynków jak i mieszkańców jest dokładnie taka sama jak ilość bramek Balotelliego w barwach Liverpoolu. Jak na razie miasto-widmo wygląda aktualnie tak:
Pomimo iż Katar to kraj, który może sobie pozwolić na wykupienie całego naszego państwa wraz z długami, posiada zaledwie jeden port lotniczy i nic nie wskazuje na to, że powstaną kolejne. Powód jest śmiesznie prosty i banalny. Odległości między miastami. Wyobrażacie sobie lot z Kielc do Ostrowca Świętokrzyskiego? Co najmniej bezsensowne i absurdalne. Jak więc będą przemieszczać się potencjalni kibice i dziennikarze? Metrem lub jachtem, jak kto woli. Każdy stadion będzie wyposażony we własną, wyodrębnioną stację metra, z której każdy przemieści się do dowolnie wybranego stadionu w Katarze. Dla nieco bardziej wymagających, będą organizowane rejsy luksusowymi jachtami, lecz będzie to dotyczyć „zaledwie” pięciu miast. Bieda na całego!
Piłkarze będą mieć podwójną, a nawet potrójną motywację, aby zakwalifikować się do tej imprezy. Kto by nie chciał spędzić wspaniałych wakacji w środku ciężkiego i uporczywego sezonu? Siedmiogwiazdkowe hotele, ekskluzywne restauracje, fantastyczne obiekty treningowe, zachcianki na zawołanie – takie i inne atrakcje będą z pewnością czekały na 32 reprezentacje. Jednakże na co muszą przygotować się kibice? Przede wszystkim na ogromne wydatki. Sam lot do Doha z Okęcia w Warszawie wynosi blisko 2,500 złotych. Średnia doba w hotelu to koszt 700-800 złotych, nie wspominając o bilecie na mecz oraz o innych atrakcjach, które mogą kosztować zwykłego zjadacza chleba bajońskie sumy. Trzeba będzie liczyć się z tym, że stadiony wypełnią się nawet w połowie, a jeśli już to stadiony będą wyglądać tak:
Chcecie zobaczyć tę „wyjątkową” imprezę na własne oczy? Radzę już teraz odkładać trochę grosza bo za rok, czy dwa może być już za późno. No chyba, że wasz dobry pracodawca załatwi wam wyjazd all-inclusive.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.