Le Havre 1:4 PSG – skrót meczu

fot. Herb PSG

Sezon 2024/25 francuskiej Ligue 1 rozpoczął się meczem, który na papierze po prostu musiał być jednostronny. Spotkania pomiędzy drużynami, które pod względem budżetu i wartości składu dzieli przepaść, nie muszą być jednak wcale mało emocjonujące. Wbrew przeciwnie – potencjalny „kopciuszek” nieraz potrafi pokazać charakter stawiając się gigantowi. Poniekąd, tak też było w tym przypadku. Choć w końcówce spotkania worek z bramkami został rozerwany, pierwsze dziesięć minut drugiej połowy sprawiło, że niektórzy kibice PSG zapewne już drżeli o to, czy wywiozą z Hawru chociaż jeden punkt.

Sam początek meczu przebiegł jednak zgodnie z planem Paryżan. Już w trzeciej minucie spotkania do siatki trafił Kang-In Lee, zapewniając gościom prowadzenie. Być może momentem, który zaburzył odrobinę morale PSG, była 15. minuta spotkania, podczas której groźnie wyglądającej kontuzji doznał Ramos. Jak się później okazało, uraz ten wykluczy go z gry aż na trzy miesiące. Mniej więcej od 25. minuty spotkania, swoją obecność na murawie zaczęli sygnalizować piłkarze Le Havre. Jeszcze przed upływem pierwszych 30 minut, do bramki trafił nawet Abdoulaye Toure, jednak Gwinejczyk znajdował się na pozycji spalonej.

Po upływie pierwszych 180 sekund pierwszej części meczu, PSG już mogło cieszyć się z prowadzenia. Tym razem jednak, jeszcze zanim upłynęła trzecia minuta drugiej połowy, Operi wpakował piłkę do siatki, uszczęśliwiając gospodarzy i sprawiając, że rywalizacja zaczyna się od nowa. Przedtem postawiłem odważną tezę, że znaleźliby się i tacy, którzy zdążyli już zwątpić w jakiekolwiek punkty swojej ukochanej drużyny. O ile patrząc na fakt, że w najgorszym dla siebie momencie tego spotkania Mistrzowie Francji remisowali, wydaje się to opinia nietrafiona, to w 55. minucie, przez chwilę, było już 2:1 dla gospodarzy! Tylko właśnie…przez chwilę, bo wybuch radości Hawru szybko ugasił sędzia, wskazując na zagranie ręką jednego z piłkarzy Le Havre podczas akcji bramkowej.

W dalszym etapie meczu gospodarze skupili się już głównie na tym, by obronić wynik pozwalający na podział punktów, a goście co raz odważniej atakowali. Często „obrona Częstochowy” okazuje się być zgubną taktyką i rzeczywiście końcówka spotkania zupełnie zmieniła obraz tego meczu. W 85. minucie do siatki, po uderzeniu głową, trafia Ousmane Dembele, a Joao Neves wpisuje sobie na konto premierową asystę w Ligue 1. Zaledwie minutę później Neves przypieczęstował swój udany występ kolejną asystą, a do bramki, po świetnej akcji, tym razem trafia Barcola.

Na koniec, po faulu Llorisa, Kolo Muani stanął jeszcze przed szansą na podwyższenie wyniku przy okazji rzutu karnego i…wykorzystał ją perfekcyjnie.

Mecz kończy się wynikiem 1:4. Gospodarzy należy pochwalić za walkę i fakt, że mimo wszystko w pewnym stopniu postawili się paryskiemu gigantowi, natomiast PSG może odetchnąć z ulgą i wpisać sobie na konto pierwszy komplet punktów.