W środowym meczu grupy B zagrały ze sobą dwie drużyny, które w pierwszej kolejce zagrały bardzo trudne mecze, ale też zaliczyły diametralnie różne rezultaty. Liverpool – który wrócił do rywalizacji o tytuł najlepszej drużyny Europy po kilku latach przerwy – w samej końcówce meczu wywalczył zwycięstwo 2:1 z Ludogoretsem Razgrad, a piłkarze z Bazylei zostali rozgromieni przez Real Madryt 1:5 i dzisiaj w spotkaniu na własnym boisku na pewno bardzo chcieli odkuć się za tamtą porażkę.
Początek spotkania nie przyniósł wiele emocji. Choć obie drużyny próbowały odważnie atakować i grać szybko piłką to formacje defensywne były bardzo zdyscyplinowane i nie pozwalały na większe zagrożenie pod swoją bramką. Jeśli już dochodziło do próby strzału to był on zazwyczaj bardzo niecelny. Było jednak widać, że spisywani na straty w tym spotkaniu gospodarze nie zamierzają sprzedać tanio skóry i nie przestraszyli się zdecydowanie bardziej utytułowanego rywala. Jedyną poważniejszą próbą w pierwszej połowie była akcja z 34. minuty, gdy w polu karnym gości z obrońcami zabawił się Serey Die, oddał mocny, płaski strzał, ale Simon Mignolet świetnie interweniował nogami. Do końca połowy nic się nie zmieniło, a kibice na St. Jacob Park na pewno po przerwie oczekiwali lepszego widowiska.
Drugą połowę bardzo dobrze zaczęli gospodarze. Najpierw dwa groźne strzały – Marko Strellera i Ahmeda Hamoudi – wybronił Simon Mignolet. Ale w 52. minucie po dośrodkowaniu Taulanta Xhaki z rzutu rożnego co prawda wybronił pierwsze uderzenie, ale przy dobitce Strellera był już bezradny. Po stracie bramki Liverpool zaczął grać zdecydowanie lepiej, bardzo aktywny był Mario Balotelli, który nie tylko z gry, ale też ze stałych fragmentów gry sprawiał spore zagrożenie. W kolejnych minutach jednak tempo gry znowu siadło, a ataki Liverpoolu, który starał się o gola wyrównującego były bardzo nieporadne i kończyły się niepowodzeniem. Po Manchesterze United i Chelsea, które w poprzednich sezonach Ligi Mistrzów poległy na St. Jacob Park tym razem na rozkładzie znalazł się Liverpool. Podopieczni Brendana Rodgersa bardzo skomplikowali sobie sytuację w grupie, gdyż kolejne dwa spotkania The Reds rozegrają z Realem Madryt i na pewno nie będą faworytem.
Bramki:
52. Marko Streller
Kartki: 59. Suchý (BAS) – 9. Sterling (LIV), 55. Gerrard (LIV), 71. Balotelli (LIV)
FC Basel: Vaclík – Safari (10. Gonzalez), Suchý, Schär, Xhaka – Hamoudi (90+2. Zuffi), Elneny, Frei, Die, Embolo (82. Calla) – Streller.
Rezerwowi: Vailati – Zuffi, Delgado, Calla, Gashi, Kakitani, Gonzalez.
Liverpool F.C.: Mignolet – Enrique, Škrtel, Lovren, Manquillo – Henderson, Gerrard, Marković (81. Lambert) – Coutinho (70. Lallana), Balotelli, Sterling.
Rezerwowi: Jones – K. Touré, Moreno, Lallana, Leiva, Lambert, Borini.
Sędziowie: Jonas Eriksson – Mathias Klasenius, Daniel Wärnmark
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.