Nareszcie, zaczęło się! Upragniona, utęskniona przez wielu kibiców Liga Mistrzów wraca na salony. Na tysiące zadanych pytań, w najbliższym czasie otrzymamy satysfakcjonujące nas odpowiedzi. Na „dzień dobry” otrzymaliśmy crème de la crème grupy D, czyli spotkanie Borussii Dortmund z Arsenalem Londyn.
Obie ekipy przed tym pojedynkiem zmagały się z identycznym problemem jakim był brak podstawowych prawych obrońców. Arsenal do tego pojedynku musiał przystąpić bez Mathieu’a Debuchy’ego, który w ostatnim meczu ligowym z The Citizens nabawił się urazu kostki. Gospodarze grali natomiast bez Łukasza Piszczka, który niedługo przed tym meczem nabawił się urazu mięśniowego.
Liga Mistrzów, jak sama nazwa wskazuje, skupia najlepsze drużyny Starego Kontynentu, konfrontując je ze sobą. Nie zapominajmy, że Liga Mistrzów to również mistrzowska atmosfera na trybunach niezależnie od tego czy jesteśmy w Mariborze czy Pireusie, a jako, że los wysłał nas dzisiaj do Dortmundu, możemy być mu tylko wdzięczni. Obojętnie czy na Signal Iduna Park gra Freiburg, czy Bayern, kibice dają z siebie 110% i nie inaczej było we wtorkowy wieczór.
*Spotkanie z pierwszym gwizdkiem należało do Borussii. Ta narzuciła bardzo wysokie tempo, z którego przez większą część pierwszej połowy nie chciała zejść. Przez bite pół godziny ekipa Jurgena Kloppa stosowała wysoki pressing, Arsenal natomiast musiał z tym pressingiem walczyć i robił to w sposób nienaganny. Dzięki trio Kościelny – Mertesacker – Szczęsny, Kanonierzy zawdzięczali przez długi okres czyste konto. Reszta graczy z The Emirates robiła wyłącznie za statystów, natomiast głównymi aktorami byli zawodnicy Borussii.
Po 30. minucie gra się nieco wyrównała i do głosu doszli goście zagrażając kilkakrotnie bramce Weidenfellera. Gdy wszystko wskazywało na to, że połowa zakończy się bezbramkowym remisem, nowy nabytek BVB, Ciro Immobile, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Włoch, osamotniony, przeprowadził fantastyczny rajd przez calutką połowę Arsenalu, mając na plecach dwóch graczy The Gunners strzałem po długim słupku pokonał Wojciecha Szczęsnego.
**W drugiej połowie Borussia postanowiła włączyć piąty bieg i od razu rzuciła się do kolejnych ataków. W 48. minucie na tablicy świetlnej było już 2:0, a autorem trafienia został Aubameyang, który w sytuacji sam na sam ominął z dziecinną łatwością Polaka i skierował piłkę do pustej bramki. Warto podkreślić fantastyczne podanie oraz cały występ Kevina Grosskreutza, dla którego była to druga asysta w tym dniu.
Arsenal we wtorkowy wieczór był cieniem samego siebie. Podopiecznym Arsene’a Wengera szło jak po grudzie. Swoją drogą ekipie BVB wychodziło dosłownie wszystko. Borussia w każdym aspekcie gry była lepsza, minimum o klasę. Wszyscy piłkarze gości, za wyjątkiem Szczęsnego, wyglądali jakby pod getrami mieli schowane po dwie/trzy cegły. Grali wolno, ociężale, a przede wszystkim nieskutecznie.
Od kiedy na boisku pojawił się na murawie Oxlade-Chamberlain w grze Arsenalu wprowadził trochę ożywienia i świeżości na prawej flance, ale to było za mało na BVB, która w najważniejszym pojedynku tej grupy zainkasowała trzy punkty, zapewniając sobie znakomity start oraz pierwsze miejsce w tabeli. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, to dla Kanonierów była to pierwsza porażka w obecnym sezonie.
Borussia Dortmund 2:0 (1:0) Arsenal Londyn
45′ – Ciro Immobile 1:0
48′ – Pierre-Emerick Aubameyang 2:0
Żółte kartki: Mkhitaryan – Ozil, Wilshere
Borussia: Weidenfeller – Durm, Subotić, Papastathopoluos, Schmelzer (79′ Jojić) – Bender, Khel (46′ Ginter), Aubameyang, Grosskreutz, Mkhitaryan – Immobile (85′ Ramos)
Arsenal: Szczęsny – Bellerin, Mertesacker, Kościelny, Gibbs – Arteta (77′ Podolski), Wilshere, Ozil (62′ Oxlade-Chambarlain), Ramsey (62′ Cazorla), Sanchez – Welbeck
Sędzia: Olegário Benquerença (Portugalia)
Widzów: 65 851
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.