Nieszczęsna komercja

blank
fot.

Futbol to biznes. Utarty frazes? Pewnie tak, a może nawet na pewno. W każdym razie fakty są niezaprzeczalne. Dlatego władze UEFA planują wprowadzić za kilka lat do rywalizacji o Puchar Europy nowe rozwiązania, które zrewolucjonizują klubową piłkę. Liga Mistrzów ma się zmienić i to radykalnie.

Kogoś to dziwi? Mnie niespecjalnie. W końcu Champions League docelowo ma być maszynką do zarabiania wielkich pieniędzy. W sumie w tym miejscu można stwierdzić, że już dziś te rozgrywki generują niesamowite dochody. W rzeczy samej, ale przecież kasy nigdy za wiele.

Nikogo z piłkarskich notabli nie obchodzi, czy nowa formuła się przyjmie. Priorytety są inne. Ten cel nr 1 wymieniłem powyżej.

Władze europejskiej federacji przestały opierać się próbom reformy LM. Plan jest prosty. Mecze LM mają być przeniesione na weekend, co spowoduje, że rozgrywki ligowe będą odbywać się w środku tygodnia ze szkodą dla nich. Kolejną przewidzianą zmianą jest uczestnictwo w zmaganiach tylko gigantów klubowej piłki. Dla kopciuszków nie będzie miejsca.

Magia LM to te wtorkowe i środowe wieczory. Zmiana terminu rozgrywania spotkań byłaby psuciem tego, co działa dobrze. Ale czego nie robi się dla pieniędzy… W wyniku takich posunięć Champions League straciłaby swój urok. Ponadto ligi krajowe nie mogą być rozgrywkami drugiej kategorii, bo to one gwarantują sporo niespodzianek. Od razu przypomina się mistrzostwo Anglii Leicester City, czyli cudowna historia triumfu drużyny spoza topu.

Poza tym, jeśli futbol ulegnie podziałowi na lepszych i gorszych, mecze przestaną być aktrakcyjne ze względu na mnogość starć potentatów.

Oczywiście, mecze mają być rozgrywane w weekend, by kibice z Azji mogli śledzić na żywo Ligę Mistrzów. Dbanie o rynek azjatycki nie zaskakuje, jednak nigdy nie można popaść w obłęd.

Czy władze NBA organizują regularnie mecze w godzinach odpowiadających Europejczykom? Otóż nie, nikt w USA się tym nie przejmuje, a liga jest ze strony marketingowej, wizerunkowej i finansowej fenomenem.