Norwegia vs. Reszta Świata i topowy sezon polskiej kadry biegaczy

blank
fot.

Dominacja Norwegii w biegach narciarskich nie jest niczym, co by mogło zaskoczyć kibiców. Rywale z innych krajów jednak starają się podejmować walkę z tą reprezentacją. W ubiegłym sezonie rywalizacja ta nie zawsze kończyła się pomyślnie dla Norwegów. Do udanych należy też zaliczyć sezon reprezentacji Polski.

Wśród pań liderką Norweżek była Therese Johaug. Po powrocie z zawieszenia za doping w sezonie 2018/2019 Johaug dała do ręki argument zwolennikom dyskwalifikacji dożywotnich – o ile w sprintach ustępowała rywalkom, o tyle na dystansie nie miała sobie równych, zarówno w stylu klasycznym, jak i dowolnym. Zapewne gdyby nie przedwczesne zakończenie sezonu na skutek pandemii koronawirusa, Johaug uzyskałaby ponad 1000-punktową przewagę w klasyfikacji generalnej nad drugą Heidi Weng. W pierwszej piątce znalazły się jeszcze dwie Norweżki – Astrid Jacobsen i Ingvild Flugstad Oestberg ustąpiły jednak miejsca na najniższym stopniu podium „generalki” Rosjance Natalji Niepriajewej.

Reprezentantka Sbornej okazała się lepsza również od najlepszej norweskiej sprinterki, Maike Caspersen Falli. Mimo to nie znalazła się na podium klasyfikacji o Małą Kryształową Kulę. Na jej czele znalazły się Szwedki – Linn Svahn aby utrzymać Kulę zrezygnowała ze startu na mistrzostwach świata juniorów w Oberwiesenthal, dzięki czemu wyprzedziła swoją rodaczkę, Jonnę Sundling. Podium uzupełniła Słowenka Anamarija Lampić, która ze świetnej strony pokazała się przede wszystkim podczas sprinterskich etapów Tour de Ski.

Polki, dla których Puchar Świata był jedynie przystankiem w drodze do imprezy docelowej, wspomnianych MŚJ w Oberwiesenthal, zakończyły sezon z trzema punktami – dwoma Izabeli Marcisz (10 km łyżwą w Kuusamo) i jednym Moniki Skinder (sprint klasykiem w Oberstdorfie). Na trasach zaprezentowały się też Weronika Kaleta, Magdalena Kobielusz, która prawo startu wywalczyła sobie wygrywając rywalizację Slavic Cup, a także Eliza Rucka, której kariera stanęła pod znakiem zapytania ze względu na częste omdlenia na trasie.

Rywalizacja mężczyzn była bardziej zacięta. O ile dominacja Johannesa Hoesflota Klaebo w sprincie była bezapelacyjna, a na podium obok niego znaleźli się jego rodacy, Erik Valnes i Pål Golberg, o tyle na dystansie norweska koalicja musiała stawiać czoła Aleksandrowi Bolszunowowi. Rosjanin w klasyfikacji generalnej wyprzedził Klaebo i Golberga, natomiast w klasyfikacji dystansowej za nim uplasowali się inny Norwego, Sjur Roethe i Fin Iivo Niskanen.

Sukcesy na swoje konto mógł zapisać też nowy trener naszej męskiej kadry, Lukáš Bauer. Pod jego wodzą Dominik Bury zdobył 70 punktów do klasyfikacji generalnej, szczególnie dobrze spisując się podczas włoskich etapów Tour de Ski. W Val di Fiemme swoje pierwsze punkty w karierze zdobył też jego starszy brat, Kamil, który w późniejszej części sezonu jeszcze dwukrotnie znalazł się w trzydziestce. Na stanowisku sprinterskiego lidera kadry zmienił tym samym Macieja Staręgę, który mocno rozczarowywał w trakcie sezonu i zapunktował dopiero w jego końcówce, w Åre i Konnerud. Na starcie stanęli też Mateusz Haratyk i Michał Skowron.