Piłkarski świat nam odjechał, a reprezentacja tego nie zmieni

blank
fot.

Po raz pierwszy od pięciu sezonów już latem straciliśmy wszystkich europejskich pucharowiczów. Po zeszłorocznym przełamaniu klątwy i awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów wydawało się, że wszystko się unormuje. Niestety, nasi piłkarze zaczęli się uważać za europejską czołówkę.

9 zwycięstw, 5 remisów i 4 porażki – to bilans polskich drużyn w eliminacjach europejskich pucharów. Na pierwszy rzut oka nie jest on zły. Bywały zdecydowanie gorsze. Jednak jeżeli spojrzymy na to, jakie drużyny były rywalami polskich zespołów na drodze do fazy grupowej do Ligi Mistrzów czy Ligi Europy to wydaje się, że tych meczów jest za mało. Polskie drużyny zagrały latem dziewięć dwumeczów, ale tylko w czterech z nich byliśmy górą. CZTERECH! Nawet nie w połowie rywalizacji polski klub przechodził do kolejnej rundy. Taki bilans można nazwać jednym słowem – kompromitacja. I przestańmy opowiadać bajeczki o sztucznej murawie, niewygodnych rywalach, wyrównanym poziomie w europejskiej piłce klubowej. Takie wymówki słyszymy z ust naszych piłkarzy od kilku lat, ale jeszcze nikt nie potrafił wyciągnąć z tego wniosków. Co gorsze, te wymówki zaczęli podchwytywać dziennikarze, a to już jest naprawdę żenujące. Przypomnijmy sobie tegoroczną przygodę polskich drużyn w eliminacjach europejskich pucharów.

Kalendarium eurowpie*dolu

19 czerwca: Podium Ekstraklasy – Legia Warszawa, Jagiellonia Białystok i Lech Poznań poznają swoich rywali w pierwszych dwóch rundach europejskich pucharów. Po losowaniu nie ma euforii, bo niby dlaczego. Jest spokojne oczekiwanie na pierwsze spotkania o stawkę, bo rywali z górnej półki nie dostaliśmy.

29 czerwca/6 lipca: Czas na pierwszą rundę eliminacyjną Ligi Europy. Wyczuć można minimalną niepewność. W końcu już zdarzało się, że polskie ekipy nie przechodziły swoich pierwszych rywali. Jednak w tym roku się to udało i to nadzwyczaj łatwo. Jaga pokonuje gruzińskie Dinamo Batumi, a Lech eliminuje macedoński FK Pelister. Obie drużyny łącznie zaaplikowały rywalom 12 bramek, nie tracąc przy tym żadnej.

12-13 lipca: Kolejną fazę eliminacji udanie zainaugurowała Legia, pokonując IFK Mariehamn. Jednak dzień później Lech przegrał w Norwegii z FK Haugesund, a Jagiellonia zremisowała 1:1 w Baku z Gabala FK. O ile dla zespołu z Białegostoku ten wynik nie był najgorszy (remis 0:0 dawał awans), to Kolejorz zaliczył poważną wtopę.

14 lipca: Polskie zespoły poznają potencjalnych rywali w kolejnych rundach. Legia zmierzy się z lepszym z pary FC Astana/Spartaks Jurmala. Trudny rywal w Lidze Europy dla Jagiellonii – Panathinaikos. Arka czekała na lepszego z pary FC Midtjylland/Ferencvarosi, a Lech – FC Utrecht/Valette FC.

19-20 lipca: Legia pieczętuje awans do kolejnej fazy eliminacji Champions League (9:0 w dwumeczu z Mistrzem Finlandii). Jednak dzień później żegnamy pierwszego polskiego pucharowicza. Jagiellonia przegrywa przed własną publicznością z Gabalą 0:2. Uratował się Lech, pokonując w takim samym stosunku Norwegów. Wszyscy są zgodni, że trudnego rywala otrzymała Arka – będzie nim FC Midtjylland, które pewnie wyeliminowało Węgrów. Legia jakby wygrała los na loterii, bo trafiła na Kazachów, którzy męczyli się z Łotyszami (2:1 w dwumeczu). Zamiast czekać w spokoju na mecz w Astanie, wielu dziennikarzy już liczy, co musi się stać, aby Legioniści byli rozstawieni w 4. rundzie. Również Lech ma duże szans z Holendrami, którzy nie bez problemów wyeliminowali Maltańczyków.

26-27 lipca: Legia pokazuje, że niedojrzała do drugiego z rzędu awansu do Ligi Mistrzów, tracąc bramki w końcówkach pierwszej i drugiej połowy meczu w Kazachstanie i przegrywając 3:1. Dzień później mecz życia rozgrywają piłkarze Arki, pokonując 3:2 Midtjylland, a Lech postanowił strzelać wszędzie tylko nie w bramkę i przywieźć bezbramkowy remis z Holandii.

2-3 sierpnia: Wracają demony z przeszłości. Liczyliśmy, że już nigdy się z nimi nie spotkamy, a tutaj trzeba było stawić im czoła szybciej niż się spodziewaliśmy. Legia wygrywa u siebie, ale co z tego. 1:0 to za mało, aby awansować. Lech rozpoczyna najgorzej jak można, tracąc gola w pierwszych sekundach. Później walczyli, ale remis 2:2 premiuje Utrecht. Najbliżej awansu była Arka, w co mało kto wierzył. Zespół Leszka Ojrzyńskiego jednak w 93. minucie traci gola, który daje awans Duńczykom.

4 sierpnia: Tylko Legia ocalała, ale jest poważnie ranna. Zamiast rozstawienia w 4. rundzie Ligi Mistrzów, pozostaje walka o fazę grupową Ligi Europy. Rywalem Sheriff Tiraspol. Nikt się nie przejmuje Mistrzem Mołdawii. W końcu to tylko Mołdawia…

17/24 sierpnia: Dwumecz Legii z Sheriffem okazał się piekłem kibiców stołecznej drużyny, którzy musieli oglądać tę kopaninę i kompromitację Mistrza Polski. Legioniści już w pierwszym meczu przed własną publicznością powinni rozstrzygnąć losy awansu, ale zamiast tego mają tylko remis 1:1. W rewanżu gospodarze kontrolują mecz, tym bardziej, że o 38 minuty Legia gra w dziesiątkę. Mecz kończy się remisem 0:0, a zawodnicy Jacka Magiery mogą skupić się na Ekstraklasie i Pucharze Polski…

Ryba psuje się od głowy

Gabala FK, FC Astana, FC Utrecht, FC Midtjylland i Sheriff Tiraspol – te drużyny wyeliminowały polskich przedstawicieli w eliminacjach europejskich pucharów. Z tego grona tylko ekipy z Kazachstanu i Mołdawii zagrają w fazie grupowej Ligi Europy. Reszta przepadła w rundach kwalifikacyjnych. Spójrzmy do rankingu UEFA. Polska znajduje się w nim na 20. miejscu. Do rozgrywek grupowych europejskich pucharów awansowało aż 13 drużyn z niżej sklasyfikowanych federacji. Natomiast nasza jest najwyżej sklasyfikowaną bez chociażby jednej drużyny w europejskich pucharach. Ale jak chcemy mieć rok rocznie polski klub w fazie grupowej, skoro nasi piłkarze do tego nie dorośli? Zrzucanie winy za porażkę na wysoką temperaturę, dalekie podróże i sztuczną murawę jest zwyczajnie śmieszne. Nie możemy także uzależniać gry całej drużyny od jednego czy dwóch piłkarzy. Linetty, Kownacki, Frankowski czy Odjidja nie odeszli za darmo, a te pieniądze można było przeznaczyć na poważne wzmocnienia. Michał Kucharczyk żali się w wywiadach, że piłkarze muszą pracować w weekendy, że mają miesiąc wolnego w ciągu całego roku. Panie Michale – wie Pan ile zarabia sprzątaczka albo krawcowa i ile ma dni urlopu w ciągu roku? Niestety, dziennikarze pompują baloniki, a później sami znęcają się nad piłkarzami, wytykając ich błędy. I dobrze, taka ich praca, aby wskazać niedociągnięcia, ale na – miłość boską – jak widzę wypowiedzi poważnych dziennikarzy, którzy twierdzą, że Astanę „pykniemy” z palce w nosie i zastanawiają się czy Wojskowi będą rozstawieni w kolejnej rundzie to aż mnie skręca.

Ale nie zapominajmy, że ryba zawsze psuje się od głowy. Tą głową nie jest w obecnych czasach PZPN, a Ekstraklasa S.A. Spółka stworzona w 2005 roku decyduje o wszystkim, co dotyczy najwyższej klasy rozgrywkowej w Polsce. Czekam na moment, aż ktoś tam z ludzi siedzących za biurkiem pójdzie do rozum do głowy i powie „przepraszam, myliliśmy się”. Na razie się nie doczekałem. Dziwny system rozgrywkowy, śmieszne kontrakty ze sponsorami, pseudowojna z PZPN-em – to wszystko odbija się na występach w europejskich pucharach. W tej chwili upada główny cel reformy – gra na początku lipca, aby drużyny były dobrze przygotowane do występów w europejskich pucharach. Naprawdę? Jeżeli Legia wystawia rezerwowy skład na mecz ligowy z Wisłą Płock między meczami z Sheriffem Tiraspol to może jest to znak, aby zaczynać ligę we wrześniu? Bo zawodnicy występujący w LOTTO Ekstraklasie nie wytrzymują dwóch meczów tygodniowo. Pomysłowi Jacka Magiery wtórują piłkarze, jak Michał Kucharczyk, który nie ma czasu dla rodziny, bo musi grać w weekendy mecz. Panie Michale – spokojnie, odpadnięcie z europejskich pucharów da trochę więcej czasu. Polecałbym przeznaczyć go na przemyślenie własnych słów.

Piłkarski świat nam uciekł i to nie w tym roku, a kilka lat temu. Odpadniecie z Sheriffem to nie pierwsza kompromitacja polskiej drużyny w ostatnich latach. A pocieszanie się, że nasza reprezentacja jest na 5. miejscu w rankingu FIFA jest żałosne. Przepaść między piłką klubową a reprezentacyjną w przypadku Polski jest ogromna. Myślę, że nie ma na świecie drugiego takiego przypadku, aby kadra narodowa tak mocno odstawała poziomem od ligi. Dlatego nie pocieszajmy się, że mamy szansę na rozstawienie w 1. koszyku na Mistrzostwach Świata, ale zastanówmy się, co zrobić, aby polskie kluby dołączyły chociażby do europejskich średniaków.

P.S. Jeżeli ktoś uważa, że przesadnie czepiam się Legii to polecam zwrócił uwagę na teksty polskich dziennikarzy sprzed kilku tygodni czy miesięcy o tym, jak urzędujący Mistrz Polski odjeżdża poziomem od reszty stawki w Ekstraklasie. Od kogo wymagać więcej, jeżeli nie od najlepszego i najbogatszego klubu w Polsce?