Pragmatyczna Barcelona, chaotyczny Real

blank
fot.

Kibice Realu liczyli na to, że gracze Królewskich zmażą plamę ze środy, gdy ponieśli klęskę w Copa del Rey, przegrywając z Barceloną na Bernabeu 0:3. Jednak nic z tego, i tym razem górą była drużyna z Katalonii, a ludzie ze świata piłki mogą obawiać się o morale piłkarzy z Concha Espina po ligowej porażce 0:1. To kolejny dotkliwy cios dla ekipy Solariego.

Postawmy sprawę jasno. Real nie miał żadnych argumentów, by przeciwstawić się Barcelonie w sobotni wieczór na Bernabeu . Barca zaproponowała wyrachowany futbol,  w którym zabrakło wprawdzie fajerwerków, ale przecież drużyna Valverde już jakiś czas temu przyzwyczaiła nas do tego, że nie finezją wygrywa mecze. To pełna kontrola nad meczem, chłodna głowa, zero jakichś skrajnych emocji, brak nerwowości w grze dało zwycięstwo gościom z Camp Nou. Barcelona na dużym ludzie pokonuje kolejnych rywali. Jeśli pojawiają się problemy, do akcji wkracza Leo Messi i to on rozstrzyga sprawę na korzyść Barcelony. W meczu z Sevillą wirtuoz z Argentyny musiał być liderem drużyny, to dzięki niemu Barcelona wtedy strzeliła aż cztery gole. Jednak w ostatnich dwóch klasykach Messi mógł się wycofać, mógł być w cieniu innych, drużyna nie potrzebowała jego goli, by pogrążyć bezradnego przeciwnika.

Jeszcze kilka lat temu Real imponował kreatywnością w środku pola. W drugiej linii Madryt miał graczy światowej klasy, nad których grą rozpływała się w zachwytach cała Europa. Dziś pomocnicy Królewskich są bezwartościowi, mimo że to przecież wielkie nazwiska, piłkarze o dużej renomie, którzy zdążyli już ugruntować swoją pozycję w klubowej piłce. Mamy tu do czynienia prawdopodobnie z wypalaniem takich ludzi jak Modric czy Kroos. Oni już wygrali wszystko, zawojowali Europę na całego, być może zatem nie znajdują już motywacji do kolejnych triumfów. Moim zdaniem w pewnym sensie casus Królewskich jest analogiczny do aktualnej sytuacji na Alianz Arena. Działacze Bayernu planują przeprowadzić fundamentalne zmiany kadrowe, na Bernabeu też są robione takie przymiarki, w stolicy Hiszpanii także mówi się dużo o takich planach, przy czym Real już nie będzie stawiał na sprawdzone gwiazdy. Real jest w fazie przebudowy. Fiorentino Perez to człowiek porywczy, który dotychczas działał nagle i pod wpływem emocji, jednak jego ostatnie wypowiedzi wskazują na to, że Madryt chce budować nową drużynę sukcesywnie metodą step by step. Nic na chybcika, to nie ma być prowizorka, tylko poważny projekt, który zaprocentuje dopiero za kilka lat. Sęk w tym, że do tej pory zarys tego projektu nie do końca może nas przekonywać. Samym Vinicusem Real nie podbije Europy.

Tercet BBC to już historia. Gareth Bale jeszcze kilka lat temu imponował swoimi brawurowymi szarżami. Wszyscy przecież pamiętamy do dziś jego niesamowity rajd w finale Copa del Rey, kiedy wkręcił w ziemię Marca Bartrę i strzelił zwycięskiego gola dla Realu. Dzisiaj tymczasem to sfrustrowany facet o autodestrukcyjnej osobowości. To nie jest typ piłkarza, którego atutem jest silny mental. To gracz o mentalności która może go doprowadzić do katastrofy. Karim Benzema to kolejny piłkarz, który ma aspiracje, by być liderem Realu, jednak wydaje mi się, że wbrew pozorom Francuz wciąż potrzebuje klasycznego napastnika, któremu mógłby dogrywać piłki. To nie jest bowiem typowy snajper, który regularnie strzela gole, tylko człowiek umożliwiający zdobywanie bramek prawdziwemu goleadorowi. Real potrzebuje klasowej dziewiątki, by znowu strzelać swoim rywalom po trzy- cztery gole w meczu. Obecnie każdy gol jest wielkim sukcesem dla Realu. To przykry znak czasów.

W sobotnim starciu z Barceloną Madryt zaoferował fanom futbolu z całego świata wyłącznie nonszalancję Viniciusa, którego problem polega na tym, że Brazylijczyk z reguły dokonuje złych wyborów. To też znamienne, że Madryt zdaje się polegać na jeszcze bardzo mocno rozkojarzonym 18-latku. Królewscy nie mają dzisiaj żadnej wizji gry. Jaka jest filozofia Solariego? Trudno mówić o jakichkolwiek koncepcjach, które Argentyńczyk starałby się wdrażać w życie. W grze Realu dominuje chaos, na nieszczęście Madrytu na Bernabeu nie ma Messiego. Barcelona w chwilach słabości może zdać się na geniusz argentyńskiego artysty futbolu. Ludzie z obozu Realu tymczasem żywią nadzieję, że Vinicius ich zawsze uratuje. Rzecz w tym, że jest to piłkarz utalentowany, ale Brazylijczyk ma problem dlatego że w Realu nie ma doświadczonego gracza, który mógłby powoli wprowadzać go do drużyny. Messi zaczynał swoją grę w Barcelonie dzięki pomocy Ronaldinho. Neymar mógł liczyć na wsparcie Messiego, natomiast Vinicius jest osamotniony. Od razu rzucono go na głęboką wodę i oczekuje się do niego cudów w obliczu kryzysu Królewskich. Real w pewnym momencie się zagubił, ciekawe kiedy gracze Królewskich przezwycięża te kłopoty.