Ja bym przyznał nagrodę Virgilowi van Dijkowi. To on stał się liderem defensywy Liverpoolu, on ustabilizował grę w obronie The Reds, stał się tym piłkarzem, który emanował pewnością siebie i przekazywał tę pewność całej drużynie. To przy nim urośli piłkarsko Robertson i Alexander Arnold. Był nie do przejścia, dzięki niemu Liverpool nie był już tą szaloną drużyną z rozpadają się pod naporem rywali obroną.
Dzisiejsza piłka nie jest już tak bardzo ukierunkowana na ofensywę, jak wiele lat temu. To się zmieniło. Bitwy można wygrywać fenomenalnym atakiem, ale podczas wojny szalę zwycięstwa na swoją stronę zdołają przechylić ci, którzy dysponują odpowiednio zorganizowaną defensywą. Widzieliśmy to w finale LM, gdzie Liverpool po strzeleniu gola nie szarżował, nie błyszczał, tylko skupił się na bronieniu wyniku. I to się opłaciło graczom The Reds.
Jestem fanem Leo Messiego, doceniam umiejętności C. Ronaldo… choć ich nie przeceniam, jak niektórzy. Ale niech tę Złotą Piłkę dostanie van Dijk. Wprowadźmy element urozmaicenia.
Wg mnie o zwycięstwie w tym plebiscycie powinny decydować umiejętności i osiągnięcia indywidualne, drużynowe sukcesy nie mogą mieć być nadrzędne wobec tego, co piłkarz potrafi zrobić w pojedynkę, ale van Dijk był wielki jako genialny środkowy obrońca, ponadto pełnił funkcję przywódcy Liverpoolu. Pora to docenić.
Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Moja pasja to sport, w szczególności piłka nożna i sporty zimowe. Wielki fan Serie A i wierny kibic AC Milanu.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.