Rozterki Cristiano

blank
fot.

Cristiano Ronaldo się napuszył, nadymał, swoim zwyczajem dąsa się, stawiając ultimatom władzom Realu Madryt. Choć dziś wszystko wskazuje na to, że nic nie przeszkodzi mu w zdobyciu kolejnej Złotej Piłki, moim zdaniem nie będzie to słuszny werdykt, ale nie to jest lejtmotywem mojego tekstu.

Sukcesy sportowe nie przesłaniają wpadek pozaboiskowych. Problemy z fiskusem( bezprawne 14 mln, które Ronaldo chciał sobie sprytnie przywłaszczyć wywołały medialną burzę) kładą się cieniem na wizerunku i tak już mającego marną reputację Portugalczyka , a wrzawa wokół CR7 zaczęła ciążyć piłkarzowi, więc postanowił postraszyć klub odejściem do PSG lub MU. Są to oczywiście absurdalne historie, obliczone na wyraźną podwyżkę. Leo Messi dziś zarabia 30 mln, Cristiano też chce mieć tak bajeczną gażę, wręcz jej żąda. Ależ próżniak. Co ciekawe okazało się, że sławny futbolista jest także patentowanym kłamcą. Leszek Orłowski: ”W roku 2014 piłkarz Realu miał zadeklarować dochód w wysokości 11,5 miliona euro, podczas gdy w rzeczywistości, włączając to zyski ze sprzedaży praw do wizerunku, zarobił prawie 43. Wyszło na to, że gwiazdor Realu oszukał fiskusa na 14, 7 miliona euro. I oba barcelońskie dzienniki sportowe: „Sport” oraz „El Mundo Deportivo” dały takie same tytuły swym materiałom o sprawie Cristiano: „CR 14,7″. George Orwell jednak miał rację, twierdząc, że są na tym świecie równi i równiejsi, oczywiście as Królewskich nie poniesie żadnych konsekwencji za swój wybryk, jednak naprawdę kapitalnie tę sytuację puentuje Orłowski:”Gdyby zastosować wobec Cristiano taki sam przelicznik wysokości zadłużenia na długość wyroku skazującego jak w przypadku asa Barcy – Messiego (4,1 miliona), któremu groziło 21 miesięcy w więzieniu, to Portugalczyk poszedłby siedzieć na siedem lat. Czyli znów byłby CR7!”

Zresztą już nie pierwszy raz Ronaldo pokazuje swoje humorki. Pamiętamy, gdy swego czasu( mam na myśli początek sezonu 2013/14 i spotkanie Realu z Granadą) po strzeleniu dwóch goli w meczu ligowym skarżył się, że jest smutny. Co prawda CR7 znany z fanfaronady i narcyzmu coraz częściej potrafi tłumić swoje żałosne przyzwyczajenia. Dziś Zinedine Zidane może od czasu do czasu pozwolić sobie, by posadzić gwiazdora na ławce. Kiedyś to było nie do pomyślenia. To świetnie, że Ronaldo w końcu zrezygnował z dziecinnego infantylizmu i jego pogoń za Messim przestała go tak zajmować. Dotąd bowiem Cristiano sprawiał wrażenie zakompleksionego frustrata, który nie może zaakceptować supremacji Leo Messiego w światowym futbolu. Rywalizacja z portugalskim bombardierem nigdy nie frapowała zbytnio Leo Messiego, zatem  Ronaldo, jak widać, zmądrzał, w dodatku stał się cwany. Trochę pogrozi Perezowi i dostanie podwyżkę, a potem znowu będzie strzelał gole dla Królewskich.

Prostolinijny, niewinny, wręcz potulny Messi jest idolem dla nieprzebranych rzesz dzieciaków z całego świata. Naprawdę jest coś uroczego w tej jego dość osobliwej powierzchowności, zdumiewa fakt, że ten futbolowy wirtuoz z Rosario wolny jest od jakichkolwiek przechwałek i przejawów egocentryzmu. To nie tylko najlepszy piłkarz naszych czasów, ale też największy altruista wśród futbolistów, który przedkłada dobro drużyny nad indywidualne dokonania, właśnie dlatego trudno zauważyć u niego przykłady efekciarstwa, to fenomen znakomicie łączący efektowność i efektywność. Messi nie lubi się uzewnętrzniać, on przemawia na boisku milcząc, za niego mówią gole i niebywała maestria.  Ronaldo jest pełen ambicji, to piekielnie zmotywowany, zdeterminowany człowiek zaprogramowany na zdobywanie trofeów i strzelanie gola za golem. Osiągnięcia go stymulują w stopniu nadzwyczajnym, sprawiają, że jest w nim jeszcze więcej tej pasji i sportowej złości czy wręcz pozytywnej furii. Ronaldo wciąż jest głodny sukcesu, dotyczy to też Messiego, przecież te pięknie brzmiące, nieco egzaltowane opowieści o tym, jak to Leo traktuje futbol jako zabawę i nie widzi różnicy między dawaniem popisów dziś przeciwko największym a graniem w szkolnej drużynie są przezabawnymi nonsensami. Tak czy inaczej nie chcę, by kwestie stricte sportowe były najistotniejsze w tym felietonie.  Dariusz Wołowski:” (…)Być może jednak okaże się, że (Ronaldo-przyp. red.)dorówna Argentyńczykowi także pod innym względem. Znacznie mniej chlubnym. Rok temu Messi za przestępstwa skarbowe (również cedował prawa do wizerunku na fikcyjne firmy w rajach podatkowych) został skazany przez sąd w Barcelonie na grzywnę i karę 21 miesięcy więzienia. Argentyńczyk też czuł się niewinny, odwołał się do Sądu Najwyższego w Hiszpanii, który 24 maja zatwierdził wyrok. Messi nie został jednak aresztowany, w Hiszpanii osoby niekarane nie idą do więzienia jeśli wyrok za przestępstwa finansowe nie przekracza dwóch lat. Podobne zarzuty hiszpańska prokuratura stawia zresztą wielu piłkarzom, przed Messim skazany został też inny argentyński piłkarz Barcelony Javier Mascherano.”

Ambicja Ronaldo bierze się też z faktu, że Portugalczyk zawdzięcza swoje sukcesy tytanicznej pracy, podczas gdy Messi jest złotym chłopcem, talentem unikalnym. Widzimy, że Argentyńczyk w czasie meczów nie pracuje na rzecz drużyny szczególnie intensywnie, prawdę mówiąc na ogół spaceruje leniwie po boisku, by co jakiś czas wkroczyć do akcji z przytupem. Jednak Ronaldo dzisiejszy nie zawsze jest w pełnym gazie, nie zawsze szaleje na murawie. Dziś jest egzekutorem, który się starzeje. Wciąż strzela gole jak na zawołanie. W dodatku robi to w arcyważnych meczach. Michał Pol pisał po półfinałach Ligi Mistrzów pean na cześć Ronaldo:” Gdzie te czasy, kiedy wypominano CR7, że nie błyszczy w decydujących meczach? Po pięciu golach wbitych w dwumeczu Bayernowi Monachium, ma na koncie kolejne trzy. I kolejnego hat-tricka w kolejnym meczu, czego nie dokonał nikt wcześniej. A w całej Lidze Mistrzów już 104 bramek. Jako pierwszy zdobył też 50 goli w rundzie pucharowej Champions League”. Ja mogę tylko dodać, że w finale dołożył kolejne dwa gole Jedyne co może razić w grze CR7 to brak fanazji, kunsztu, tej piłkarskiej magii, sztuki. Okazuje się, że nie tylko ja to zauważam. K.Stanowski: ”Wśród kibiców piłki nożnej zakorzeniło się przekonanie, że zawodnik po 30. roku życia jest już niewiele wart. Ale gdy spytałem kilku czytelników z tej drugiej frakcji („to już nie ten Ronaldo”), jakie konkretnie atrybuty stracił Portugalczyk, nie otrzymałem przekonujących odpowiedzi. Podobno gorzej drybluje. No dobrze, ale dlaczego? Ma gorszy refleks? Wolniej biega? A jeśli wolniej, to konkretnie o ile? Pokonuje pierwsze 20 metrów o dwadzieścia setnych sekundy wolniej niż kiedyś? I to ma być decydujące? Gdybyśmy drybling rozłożyli na czynniki pierwsze, to co takiego miał Ronaldo pięć lat temu, czego rzekomo nie ma dzisiaj? Z jakiego powodu nie jest w stanie powtórzyć tamtych sztuczek? Ja wam powiem, czego nie ma – fantazji. Bo fantazję wyparło doświadczenie, o czym za moment.”

Jednak ten upływ wieku jest widoczny, podobnie sprawy się mają chociażby z Iniestą, wszakże wobec tego stanu rzeczy tym bardziej mało realne są spekulacje o odejściu Ronaldo z Realu.

Warto dodać, że skoro media wierzą w transfer Ronaldo i usilnie podsycają te wątpliwości w kwestii przyszłości CR7 sporo mówi się także o możliwości przenosin R.Lewandowskiego do Madrytu, również Griezmann jest łączony z Realem, ale powtarzam, są to najpewniej szalenie idiotyczne dziennikarskie pogłoski, czyli stały punkt transferowych sag, które w sezonie ogórkowym mają rozgrzewać naiwnych kibiców.

Pamiętajmy też o tym, że Ronaldo nigdy prawdopodobnie nie będzie legendą Realu. Niektórzy czytelnicy być może po tych słowach złapią się za głowę i będą bluzgać lub przynajmniej zachodzić w głowę, co też ja takiego opowiadam. Brzmi to może nawet brutalnie, ale taka jest właśnie prawda-brutalna. Dla Romy legendą jest Totti, dla Juventusu Del Piero, dla Liverpoolu Gerard, dla Barcelony Xavi czy Iniesta, dla Manchesteru United Ferguson, czyli ludzie, którzy identyfikowali się ze swoimi klubami, deklarowali miłość dla nich i to uczucie wiele razy wyrażali. To są ikony, Ronaldo jest genialnym łowcą goli, ale nic ponadto. Madridistą był dla fanów Realu Raul Gonzales, Cristiano ten status nie przynależy. Na ten temat szerzej wypowiem się jednak kiedy indziej.