Skandaliczna końcówka meczu Igrzysk Olimpijskich

fot. Eurosport

Mecz Igrzysk Olimpijskich pomiędzy reprezentacją Maroka, a Argentyny, można już chyba zakwalifikować (mimo, że turniej dopiero się rozpoczął) jako jedno z najbardziej kuriozalnych spotkań całej imprezy.

Rywalizacja od początku układała się w wymarzony dla Marokańczyków sposób. Już w 51. minucie Afrykańczycy prowadzili 2:0 po dublecie Soufiane Rahimiego. Siedemnaście minut później Argentyńczycy, a konkretniej Giuliano Simeone, zdołał umieścić piłkę w siatce, a w 16. minucie doliczonego czasu gry, upagnione trafienie na wagę remisu zdobył Medina.

Sytuacja ta rozwścieczyła Marokańskich kibiców. Początkowo z trybun w kierunku Argentyńskich piłkarzy lecieć zaczęły butelki. Następnie na murawie wybuchło kilka petard, a jakby tego było mało, sprawcy zamieszania postanowili wtargnąć na plac gry. W tym momencie arbiter natychmiastowo przerwał rywalizację, a zawodnicy wrócili do szatni.

W międzyczasie sędziowie doszli do wniosku, że przed zdobyciem bramki przez Medinę należało podyktować…rzut wolny dla reprezentacji Maroka ze względu na to, że jeden z Argentyńczyków znajdował się na pozycji spalonej. Po dwóch godzinach zawodnicy wybiegli jeszcze na boisko, aby dograć ostatnie 3 minuty, jednak nic już się nie zmieniło: Maroko rozpoczęło imprezę od zwycięstwa 2:1.