Smith – Fielding i Bradley – Rios. Transmisja w sportowych kanałach Polsatu

– Opublikowane 3 listopada 2015Kategorie: boks, Polsat, TV

Kibice boksu zawodowego nie mogą czuć się niezadowoleni z oferty telewizji Polsat. Po transmisji środowej gali w Kazaniu, „słoneczna” telewizja przygotowała dla nas dwie kolejne transmisje. Tym razem miejscem akcji będzie Liverpool i Las Vegas. Emocje gwarantowane.

GALA W LIVERPOOLU
Walką wieczoru podczas gali rozgrywanej w Echo Arenie w Liverpoolu będzie starcie dwóch niepokonanych super średnich Brytyjczyków, Calluma Smitha i Rocky’ego Fieldinga. W Wielkiej Brytanii pojedynek ten cieszy się sporym zainteresowaniem, jednak nie ma co się dziwić. Obaj pięściarze od dłuższego czasu szykowali się do poważnego starcia i teraz wreszcie nadchodzi czas na sprawdzenie prawdziwego potencjału. Jeśli dodamy, że jest to walka bratobójcza, to emocje mamy gwarantowane. Delikatnym faworytem tego starcia wydaje się być Callum. Ma on co prawda na swoim koncie o cztery walki mniej, ale mierzył się w ringu z lepszymi przeciwnikami. Jednak nie da się nie zauważyć postępu, jakiego w ostatnich latach dokonał Rocky Fielding. Swój rosnący talent udowodnił już w ostatniej batalii z twardym Brianem Verą, którego znokautował szybko w drugiej rundzie. Mój pogląd potwierdzają też bukmacherzy, którzy zdecydowanie mniej płacą za zwycięstwo Smitha.

GALA W LAS VEGAS
Jeszcze ciekawiej powinno być w Las Vegas. Tam w walce wieczoru, Timothy Bradley zmierzy się z Brandonem Riosem. Obaj Amerykanie prezentują zupełnie odmienny styl. O ile Tim, stara się walczyć bardziej technicznie i na dystans, o tyle Brandon stale idzie do przodu. Zdecydowanie skuteczniej na zawodowych ringach radzi sobie ten pierwszy. Jego wysokie umiejętności techniczne, połączone z doskonałą pracą nóg, dają naprawdę piorunujący efekt. Kto wie, czy to właśnie te argumenty nie będą do nie do przezwyciężenia dla Riosa. Jego rekord wygląda doskonale (33-2-1, 24 KO), jednak przebieg kariery pokazuje, że z pięściarzami o stylu Tima radzi sobie nie za dobrze. Udowodnił to przecież choćby Manny Pacquiao, który wręcz zabiegał Brandona, nie dając mu wygrać żadnej rundy. Tutaj może być podobnie. Jeśli Bradley nie pójdzie na wymianę (a ostatnio coraz częściej się na to decyduje) powinien gładko wygrać, ale jeżeli będzie zdecyduje zawalczyć „pod publiczkę” możemy być świadkami wielkiej wojny. Przed main-eventem pokaże się nam z kolei Wasyl Łomaczenko. Jego rywalem będzie Romulo Koasicha, który praktycznie nie ma żadnych szans na zwycięstwo. Jednak samo patrzenie na arcymistrzowski boks w wykonaniu Ukraińca jest przyjemnością samą w sobie, dla której warto obejrzeć ten pojedynek.