Szaleństwo w hiszpańskiej piłce

blank
fot.

Piłkarze Barcelony przeżywają u progu tego sezonu skrajne emocje. Najpierw w klubie z Camp Nou doszło do wstrząsu po tym, jak transferowa saga Neymara zakończyła się nie po myśli Katalończyków, później Barca poniosła de facto klęskę w Superpucharze Hiszpanii. Dziś obserwujemy radykalną zmianę nastrojów w ekipie Ernesto Valverde. Początkowo Barcelona miała potwornego pecha, gracze Barcy byli pełni zniechęcenia i apatii, brakowało im jakiejkolwiek wizji gry, Leo Messi w pierwszych kolejkach La Liga obijał słupki i poprzeczki, zmarnował też jednego karnego, Real natomiast czarował, a dziś po trzech wpadkach na Santiago Bernabeu musi oglądać plecy Barcelony.

Katalończycy są regularni, konkretni, choć ostatnio po prostu dopisuje im szczęście. W dwóch ostatnich meczach Messi nie popisał się niczym szczególnym, ale wyręczyli go rywale, którzy strzelili sobie trzy samobójcze gole. Katastrofa z początku sezonu została zapomniana, dziś Barcelona ma furę szczęścia, a Real również zaskakuje. Błyszcząca w Bundeslidze Borussia musiała przełknąć gorycz porażki, gdy we wtorek została perfekcyjnie wypunktowana przez graczy Królewskich. Okazuje się, że LM to rozgrywki, które piłkarze Zidane wciąż preferują. Realowi łatwiej rywalizuje się z drużynami chcącymi grać piłką, beztroski i nierozważny futbol dortmundczyków w zderzeniu z szarżami Bale’a, a jakże dotąd również jednego z najbardziej zawodzących graczy Realu i Cristiano Ronaldo okazał się śmieszny, żałosny, warty kpin.

Asensio i Isco- to oni dotąd wiedli prym w drużynie Królewskich, tym razem jednak do głosu w końcu doszedł Bale i okazało się, że Walijczyk wciąż potrafi dać się we znaki potentatom, Cristiano Ronaldo, który jest sfrustrowany tym, że Messi strzela gola za golem w lidze, wyładował swoją sportową złość na Borussi. W lidze ma zero goli, w LM już cztery w dwóch meczach.

Barcelona nie ucierpiała po stracie Dembele. Jego kontuzja miała osłabić morale drużyny, tymczasem Barca radzi sobie nadspodziewanie świetnie. Ego i kapryśność Neymara absolutnie nie jest rzeczą, której brakuje na Camp Nou. Brazylijczyk daje popisy w Paryżu, ale jego odejście wcale nie podziałało negatywnie na Barcę.

Barcelona dziś w środkowej strefie boiska ma bardzo niekomfortową sytuację. Messi musi być alfą i omegą na boisku, człowiekiem orkiestrą, ale mimo to Barca daje radę, za szybko spisaliśmy ją na straty. Kiedy drużynę z Katalonii prowadził Gerardo Martino powodem kryzysu było dogmatyczne wręcz przywiązanie do tiki-taki, zapamiętałość w realizowaniu jednej jedynie słusznej koncepcji gry, trener nie potrafił ignorować nacisków Xaviego i forsował niezaskakującą już nikogo tiki-takę, dziś Barcelona nie jest ograniczana ani przez taktykę, ani przez jakiegoś niesfornego piłkarza. Dziś, gdy nikt nie stawiał na Barcę, zadziałała sportowa złość, chęć pokazania krytykom, że kres tej drużyny jest daleko…