Tylko bez zapeszania

W piątek był wynik, ale nie było emocji, zaangażowania. Wczoraj widzieliśmy odmienioną reprezentację. Jerzy Brzęczek wsłuchał się w końcu w głos narodu i przeciwko Izraelowi postawił na grę dwójką napastników. Efektowne zwycięstwo 4:0 nad Izraelczykami musi robić wrażenie. Czy to będzie mecz przełomowy?
No właśnie, nie chcę pisać o punkcie zwrotnym, poczekam na następne mecze i wtedy postaram się wyciągnąć odpowiednie wnioski. Tej reprezentacji potrzebna jest regularność.  Huśtawka nastrojów nie jest wskazana. Nie można popadać ze skrajności w skrajności. Najpierw był lament, teraz przyszedł czas na euforię. Trzeba do tego podejść ostrożnie. Polacy pokonali pewnie Izrael, ale obędzie się bez tego szału.

Do tej pory nasza kadra mogła liczyć na spokój i pewność w bramce, na w miarę stabilną obronę, pozbawiony kreatywności środek pola i znakomity napad. Tym razem wygraliśmy aż tak wysoko dlatego że do akcji wkroczyli też gracze drugiej linii. Przede wszystkim Piotr Zieliński, któremu dobrze zrobiło przesunięcie na prawe skrzydło. Jego asysta do Grosickiego to palce lizać.

W tym meczu Polakom wychodziło wszystko. Nawet momentami zagubiony Kamil Groskicki kończy mecz z golem i wypracowanym rzutem karnym. Brzęczek trafił ze zmianami. Milik wypracował Kądziorowi ostatniego gola w tym spotkaniu. Mankamenty? Gra bocznych obrońców, chociaż i tak widać tu progres. Kędziora przecieć wyłożył idealnie piłkę Piątkowi, po czym ten huknął w samo okienko bramki izraelskiej. W nowoczesnej piłce boczni obrońcy muszą włączać się odważnie do gry ofensywnej. Aby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na Liverpool.

Widać, że Krychowiak się uwstecznił w czasie pobytu w Rosji. Rosja to jednak nie Hiszpania, Francja czy Anglia i to widać. Mało drużynie daje też Klich, tak chwalony za występy w Leeds. Może jest przytłoczony oczekiwaniami kibiców. Zieliński miał być polskim playmakerem, wczoraj pokazał na co go stać. Oby taka gra stała się normą w przypadku piłkarza Napoli.

Oczywiście daleko było naszym piłkarzom do ideału w tym meczu. Wciąż są rezerwy w środkowej strefie boiska. Dowód? Konieczność cofania się w głąb placu gry przez Roberta Lewandowskiego. Ale Lewy przyzwyczaił się już do takiego grania, pamiętamy, co zrobił w Bolonii. Wczoraj też ujawnił się jego przegląd pola.

Jerzy Brzęczek tym razem uniknie zmasowanej krytyki, ale jedna jaskółka wiosy nie czyni. Z takimi piłkarzami trzeba wygrywać regularnie i niech tak będzie.