Wywiad z Rafałem Wolskim

blank
fot.

Pragniemy przedstawić Wam wywiad, który znaleźliśmy w naszym archiwum. Mianowicie jest to rozmowa z Rafałem Wolskim, którego pasją jest hiszpańska piłka, a wymarzone miejsce pracy to Canal+. Zapraszamy!

Rafał Wolski

Jak wyglądała Pana droga do dziennikarstwa?
– Podczas nauki w liceum pisałem dla lokalnej gazety. Byłem reporterem. Spodobało mi się. Kilka lat później przeprowadziłem się do Warszawy. Wtedy usłyszałem o przesłuchaniach organizowanych przez Redakcję Sportową TVP1 dla kandydatów na dziennikarzy. Poszedłem. Pierwszy etap, po kilku tygodniach drugi. Zostałem przyjęty. Później szkolenie i po jakimś czasie początek drogi, która trwa do dziś.

Dlaczego akurat ten zawód a nie inny?
– Pasja dla tej pracy i uwielbienie futbolu to główne powody.

Jak trafił Pan do CANAL+?
– Po przeszło czterech latach pracy dla TVP otrzymałem propozycję przejścia do CANAL+.

Współpraca z TVP była udana? Dlaczego Pan odszedł?
– W TVP uczyłem się pracy dziennikarza telewizyjnego od podstaw, krok po kroku, nie omijając żadnego istotnego etapu. To dla mnie największa korzyść z tamtych czasów. Kapitał, który zawsze będzie procentował. Także dzięki możliwości pracy z uznanymi dziennikarzami. Starałem się pracować jak najlepiej w każdej roli. Współpraca była udana. Powód odejścia? Zawsze chciałem komentować mecze piłkarskie. Z tym był pewien problem. Długo musiałem czekać na każdą kolejną szansę. W cztery i pół roku uzbierało się może dziesięć spotkań. CANAL+ miał na mnie konkretny pomysł, obdarzył mnie zaufaniem i w dodatku od dawna prezentował ligę hiszpańską. Jak wielu innych, byłem pod wrażeniem sposobu pokazywania futbolu w CANAL+. To po prostu marka w świecie piłki. Komentować tu jest zaszczytem. Decyzja nie była trudna.

Czy pamięta Pan swój pierwszy skomentowany mecz?
– Oczywiście. To była szansa dana mi przez pana Janusza Basałaja. Cementarnica Skopje – GKS Katowice. Pierwszy mecz z Tomkiem Jasiną, rewanż w pojedynkę ze stadionu w Katowicach.

Po odejściu Jacka Laskowskiego jest Pan nr 1 od ligi hiszpańskiej. Czy uważa Pan to za wyróżnienie?
– Nigdy nie przyznawałem sobie żadnych numerów. Zawsze jest tylko jeden cel. Skomentować mecz najlepiej, jak potrafię. Prawdę mówiąc, nie ma wtedy znaczenia, czy gra Real czy beniaminek naszej Ekstraklasy. Największym wyróżnieniem jest to, że wciąż mogę wykonywać pracę swoich marzeń. Taką, która może czasami zmęczyć człowieka fizycznie – bo są dni czy tygodnie niezwykle intensywne – ale nie jest w stanie zmęczyć mentalnie.

Komentowanie „Gran Derbi” dwa razy w sezonie ze stadionu to spełnienie marzeń każdego komentatora?
– Nie wiem, czy każdego. Dla mnie to najważniejszy mecz na świecie. Kiedyś, w domu rodziców, zawsze nagrywałem El Clasico, a gdy tylko dobiegło końca, potrafiłem je od razu obejrzeć jeszcze dwa, trzy razy.

Czy ma Pan jakąś pasję oprócz komentowania i piłki nożnej?
– Bardzo lubię czytać i podróżować. Nie ukrywam, że czasami te zainteresowania muszą poczekać. Wiadomo. Praca, rodzina, rodzina, praca.

Co lepiej się komentuje, Ligę BBVA czy T-Mobile Ekstraklasę?
– Nie potrafię odpowiedzieć. Hiszpania to jakość, piękno, często temperament. Tam gra Real, tam gra Barcelona. Nasza liga jest wyjątkowa z powodu regularnej możliwości pracy na stadionach. To zupełnie co innego niż kabina komentatorska w budynku telewizji. Na trybunie czuję, że jestem w centrum wydarzeń.

Jak wyglądają Pana przygotowania do komentowanego meczu? Dużo zajmuje Panu czasu takie przygotowanie?
– Sporo oglądam w ramach przygotowań. Uważam, że „boisko” to ich ważna część. Później „teoria” czyli historia, statystyki, informacje o poszczególnych piłkarzach, trenerach. Trochę wiadomości z ostatniego tygodnia w życiu klubu. Średnio wszystko zajmuje mi 5-6 godzin.

Praca w tej stacji to wymarzona praca?
– Niezmiennie od początku.

Skąd zamiłowanie do hiszpańskiej piłki? Zna Pan język hiszpański?
– Chyba zawsze uważałem Primera Division za najlepszą ligę świata. Jasne, głównie za sprawą Realu i Barcelony. Oglądałem te drużyny całymi laty, przeczytałem dawno temu kilka książek na temat ich rywalizacji i… stało się. Pewnie tak zostanie. Skoro wytrzymałem w tym związku, gdy reprezentacja Hiszpanii nie mogła niczego wygrać w Europie i na świecie, to teraz mogę czuć niemal dumę.

Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję i pozdrawiam wszystkich.

Rozmawiał Piotr Barwaśny