Zaskakujące Międzyzdroje, rozczarowujące Carson. Podsumowanie bokserskiego weekendu.

blank
fot.

Za nami wspaniale zapowiadający się weekend z boksem zawodowym, w którym zobaczyliśmy aż cztery starcia o pasy mistrzowskie oraz kilku utalentowanych Polaków w akcji. Poziom był różny, jednak można się cieszyć, że gala w Międzyzdrojach stała na bardzo wysokim poziomie sportowym i emocjonalnym, co nieczęsto zdarza się w naszym kraju. Zawiodła za to gala w USA, która z przyjemnego deseru zamieniła się w ciężkostrawne danie. Ale po kolei.

Międzyzdroje
Galę rozpoczęła starcie utalentowanego amatora Tomasza Króla z Marcinem Ficnerem. Wszystko przebiegało zgodnie z planem do 3. rundy, Król dominował rywala, dobrze bił prostymi, ale naciął się na bardzo silne uderzenie rywala, które powaliło go na ziemię. Udało mu się jednak przetrwać do gongu kończącego walkę i sędziowie orzekli remis, chyba trochę krzywdzący Ficnera. Kolejna walka, Włodzimierz Letr – Ben Wrotniak stała na fatalnym poziomie, jednak wyszedł z niej zwycięsko bardziej utytułowany i lepiej rozwinięty technicznie Letr, kończąc walkę przed czasem w 5. rundzie. Później czekał na nas występ Przemka Runowskiego, jednego z najbardziej utytułowanego Polaka w zawodowym boksie. Jego rywal Andrei Abramenka wydawał się solidnym rywalem i takim był, przynajmniej w pierwszej rundzie, którą zdecydowanie wygrał. Jednak później Polak zaczął dominować kończąc rywala w 6. rundzie. Po walce okazało się, że Białorusin złamał rękę w 2. rundzie i bardzo prawdopodobny wydaje się rewanż. Nastepnie po raz ostatni w karierze wystąpił Rafał Jackiewicz mierząc się z Krzysztofem Szotem. Panowie zaprezentowali boks na bardzo wysokim poziomie technicznie, jednak widać było, że nie chcą sobie zrobić krzywdy. Wspominając całą karierę „Wojownika” podczas tej walki mogła zakręcić się łza w oku. Człowiek bez jakiegokolwiek talentu bokserskiego zdobył mistrzostwo Europy i był pretendentem do pasa mistrzowskiego. Udowodnił, że marząc i cięzko trenując można osiągnąć bardzo wiele. Walkę wygrał Jackiewicz poprzez decyzję sędziów. Kolejne starcie to już co-main event, ale chyba najciekawsza walka w Międzyzdrojach, która okazała się kapitalnym widowiskiem. Michał Chudecki w dziesięciu krwawych rundach rozprawił się z Felixem Lorą. Niedoceniany do tej pory Polak zaprezentował kapitalny boks. Z łatwością stopował rywala prostymi całkowicie niszcząc mu twarz. Z obu łuków brwiowych wylewała mu się krew, koszula sędziego ringowego była cała czerwona, podobnie jak mata ringu, jak i… garnitury komentujących walkę dla Polsatu Sport Extra Andrzeja Kostyry i Alberta Sosnowskiego. Dominikańczyk leżał na deskach dwa razy, a Polak raz, jednak sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości i załużenie wypunktowali zwycięstwo Chudeckiego. Galę zakończył skazywany na pożarcie Paweł Głażewski, który na dystansie 8, rund niespodziewanie łatwo rozprawił się z Rowlanem Bryantem. Głaz zaprezentował mądry boks, prezentując się o niebo lepiej niż w kilku ostatnich walkach i można powiedzieć, że uratował swoją karierę.

Thuringen
Najważniejszą walką wieczoru było starcie o pas mistrzowski IBF wagi junior cięzkiej w którym zmierzyli się mistrz Yoann Pablo Hernandez i pretendent Firat ArslanZgodnie z moimi oczekiwaniami Arslan dał Hernandezowi świetną walkę, ale już po raz drugi został oszukany przez sędziów. Jeżeli ktoś uważał, że Kubańczyk wygra to bez problemu to był w błędzie. Zwycięstwa nad Alekseevem i Huckiem (Turek oszukany po raz pierwszy) Nokaut w rewanżu ma przekreślać wszystkie ostatnie dokonania Firata? Arslan to jeden z lepszych swarmerów jakich widziałem, jednak brakuje mu sił, żeby skutecznie zaznaczać swoją przewagę. Warto odnotować kolejne zwycięstwo Jacka Culcaya, który odniósł najwazniejsze zwycięstwo w swojej karierze pokonując Isaaca Reala. Niemiec leżał na deskach w 4. rundzie, ale później pozbierał się i spokojnie kontrolował pojedynek, wygrywając pewnie i zasłużenie.

Carson
Na sam początek gali kolejne wiktorie odnieśli utalentowani Luke Campbell, Jorge Linares, Callum Smith, Dominic Breazeale oraz Deontay Wilder, jednak ich rywale nie prezentowali wysokiego poziomu sportowego. Pierwszą walką mistrzowską było starcie o pas WBC wagi lekkiej Omar Figueroa versus Daniel Estrada. Walka stała na fajnym poziomie i dała dobre emocje. Niby Omar kontrolował pojedynek, jednak Meksykanin był cały czas groźny. Potrafił odciąć się mocnym ciosem i wprowadzić zamieszanie w szeregach rywala. W 8. rundzie doszło jednak do zderzenia głowami co fatalnie rozwaliło łuk brwiowy Figuerorze. Cutman i lekarz długo zastanawiali się czy nie przerwać walki, i choć krwawienie nie zostało do końca zatamowane Amerykanin dostał swoją szansę. I ją wykorzystał. Silny sierpowy zwalił z nóg wysokiego Estradę i ten nie był w stanie się już podnieść. Po nich na ring wyszli Sakio Bika i Anthony Dirrell, żeby stoczyć rewanżowy pojedynek. Jako, że pierwsza walka była wielkim widowiskiem, kibice mogli oczekiwać fantastycznego starcia. Nic bardziej mylnego. Widać było między bokserami złą krew, jednak nie przełożyło się to na jakość bokserską, tylko na ilość klinczy. Sędzia ringowy powinien dostać podwójną wypłatę, bo napracował się nieprawdopodobnie. Ostatecznie sędziowie zasłużenie przyznali niejednogłośnie zwycięstwo Anthony’emu Dirrellowi, który odebrał tym samym pas mistrzowski WBC w wadze super średniej Sakio Bice. Jeśli ktoś szykował się na dużo lepsze widowisko w ostatniej już walce tego weekendu srodze się pomylił. Shawn Porter z Kellem Brookiem przystosowali się do poziomem do co-main eventu piekąc kolejny ciężkostrawny zakalec. Winić za to można jedynie Shawna, który swoimi chaotycznymi atakami zmuszał Anglika do klinczowania. Agresorem w tej walce niewątpliwie był Porter, jednak to przybysz z Wysp Brytyjskich uderzał dużo celniej i mocniej. Wszystkie rundy przebiegały jednakowo, szaleńcze ataki mistrza i cofanie się, klinczowanie i kontrowanie pretendenta. Werdykt sędziowski był zdecydowanie najciekawszą częścią walki i ku zaskoczeniu wiecznie zdziwionych komentatorów Polsatu Sport, sędziowie nowym mistrzem świata organizacji IBF w wadze półśredniej ogłosili Kella Brooka. Moim zdaniem był to werdykt zasłużony i prawidłowy, na mojej karcie punktowej również zdecydowanym zwycięzcą był Anglik.

Tak zakończyło się sobotnio-niedzielne święto boksu. Bywało różnie, ale na pewno oddani fani szermierki na pięści, mimo rozczarowujących dwóch walk w Carson, mogli czuć się nasyceni, bo kolejna okazja na taką ucztę czeka ich nieprędko.

Komplet wyników
a) Międzyzdroje
Tomasz Król – Marcin Ficner – REMIS
Włodzimierz Letr – Ben Wrotniak – W 5 TKO Letr
Rafał Jackiewicz – Krzysztof Szot – W UD (jednogłośna decyzja) Jackiewicz
Michał Chudecki – Felix Lora – W UD Chudecki
Paweł Głażewski – Rowlan Bryant – W UD Głażewski

b) Thuringen
Yoann Pablo Hernandez – Firat Arslan – W SD (niejednogłośna decyzja) Hernandez
Jack Culcay – Isaac Real – W UD Culcay

c) Carson
Wilder – Gavern W RTD 4 – (poddanie rywala przez lekarza) Wilder
Omar Figueroa – Daniel Estrada – W KO 8 Figueroa
Sakio Bika – Anthony Dirrell – W MD (większościowa decyzja) Dirrell
Shawn Porter – Kell Brook – W MD Brook