W piłce nie ma już żadnych świętości – wszystko można zmonetyzować. Dla pokaźnych zysków warto porzucić wartości i zwykłą ludzką przyzwoitość. Nawet jeśli to hojność tyranii czyni kluby bogatszymi. Tak uważają Hiszpanie. Superpuchar Hiszpanii ma tym razem charakter operetkowy.
To karykatura rozgrywek, które znamy od lat. To też znak czasów, w których chęć uzyskania wielkiego zysku jest na tyle duża, że każdy chce przytulić odpowiednią sumkę, nie zważając na wiele czynników, które w normalnych okolicznościach winny porządnych ludzi od tego pomysłu odwieść.
Superpuchar Hiszpanii został przekształcony w mini turniej, który odbywa się w Arabii Saudyjskiej. Ktoś powie –to oznaka tego, że kraj się liberalizuje, w końcu Saudowie wychodzą ze swojego zaścianka i chcą mieć cokolwiek wspólnego z Zachodem, ze światem cywilizowanym. Niestety to wymarzona wersja… fantastyczna, rzeczywistość jest inna. Ten turniej w istocie ma być narzędziem do propagandy dla reżimu w Rijadzie. Przyjechali najlepsi piłkarze świata, dzięki nim można sobie ocieplić wizerunek i zrobić dobry PR. Można też pokazać światu, że jeśli ma się kasę, to każdy spełni wolę takiego krezusa.
Kto za tym wszystkim stoi
Luis Rubiales, czyli człowiek znany ze swojej niekompetencji i dość oryginalnego sposobu rządzenia – to on odpowiada za tę całą hucpę związaną z organizacją turnieju w Arabii Saudyjskiej. Rubiales nie może liczyć na przychylność środowiska piłkarskiego w Hiszpanii. Okoliczności, w jakich rozstał się nie tak dawno z Roberto Moreno, zgorszyły wiele osób.
Szef hiszpańskiej federacji dowiedział się, że Luis Enrique chce wrócić do pracy z kadrą i nie zważając na nic, wylał jego dotychczasowego asystenta ze stanowiska selekcjonera. Wcześniej w sposób bezceremonialny potraktował Julena Lopeteguiego na wieść, że ten związał się kontraktem z Realem Madryt.
Rubiales to człowiek niszczący reputację hiszpańskiej piłki, dbający o to, by to co dzieje się w tamtejszym futbolu, miało konwencję kabaretową. Jego znany poprzednik Angel Maria Villar rządził federacją przez 29 lat. Mówiono o nim, że jest teflonowy, niezatapialny, w końcu jednak władzę musiał oddać, a jego rządy – trzeba uczciwie przyznać – nie zostały naznaczone takim brakiem stabilności, jak działania Rubialesa, który nieustannie postępuje ad hoc. Lopetegui, Hierro, Luis Enrique, Moreno i ponownie Luis Enrique – to lista selekcjonerów za czasów Rubialesa. Villar zatrudnił pięciu trenerów na tym stanowisku przez cały okres swoich rządów. Znamienne.
Zagraniczne eskapady
Już ustalaliśmy, że ten nieszczęsny Superpuchar to cyrk objazdowy. Warto też nadmienić, że działania Rubialese zakrawają na hipokryzję. Jeśli sięgniemy pamięcią, przypomnimy sobie, że szef hiszpańskiej federacji sprzeciwiał się sternikowi LaLiga Javiera Tebasa, który jakiś czas temu planował rozegranie jednego spotkania ligi hiszpańskiej w USA – Barcelona – Girona. Tymczasem teraz Rubiales wybiera tę samą opcję, choć na dobrą sprawę jego koncepcja jest znacznie gorsza, bo służy do promowania reżimu, który wsławił się okrucieństwem – zamordowanie dziennikarza na zlecenie władz, eskalacja wojny domowej w Jemenie, dyskryminacja kobiet. Wymieniać można długo.
Rubiales zaburzył normalny etap sezonu, by w styczniu zabrać cztery drużyny do Arabii Saudyjskiej. Jakby tego było mało, szef hiszpańskiej federacji w sposób ostentacyjny pragnie się przypodobać władzom w Rijadzie deklaracjami o równości, którą rzekomo ma propagować ten Superpuchar. W Hiszpanii turniej zbojkotowano, przedstawiciele rządu nie komentują tej aberracji, hiszpańska telewizja publiczna zrezygnowała z pokazywania rywalizacji w Zatoce Perskiej.
Wszelkie działania są podejmowane na pokaz. Jak wiadomo, na turniej wybrało się zaledwie kilkaset kibiców wszystkich czterech drużyn – Atletico, Barcelona, Real, Valencia. Saudowie mają teraz sportu wysokiej jakości tyle, ile nigdy. Walka Anthony ego Joshui z Andym Ruizem Juniorem odbiła się szerokim echem na świecie, Superpuchar Włoch również wzbudził emocje, ale najciekawiej nie jest wcale na boisku.
Finał przegranych
Śmieszności temu całemu przedsięwzięciu przysparza fakt, że w finale zagrają drużyny, które w poprzednim sezonie nie wygrały literalnie nic. Zdobywca krajowego pucharu – Valencia i mistrz Hiszpanii – Barcelona już zakończyli rywalizację w tym turnieju.
Ciekawy jest też podział pieniędzy dla uczestników. To 40 mln euro. Większość z tej kasy trafi na konta klubów. Najciekawsze jest to, że wyniki nie mają największego znaczenia, liczy się marka klubów. Z tego tytułu Valencia zarobi trzy razy mniej niż Barcelona (mistrz) czy Real, które przy dobrych wiatrach uzyskają około 10 mln euro. Piłkarzom Valencii chyba ta niesprawiedliwość nie odpowiada, dlatego w meczu z Realem zademonstrowali pozoranctwo i dali się zdeklasować Królewskim.
Mnie ten turniej przypomina słynną walkę w Kinszasie – rumble in the jungle między Muhammadem Allim i Georgem Foremanem. Wówczas miejscowi kibice bynajmniej nie byli zainteresowani tym wydarzeniem, bo źle się im żyło w dyktaturze, ale ponieważ tamtejszemu satrapie wydawało się, że taka impreza może służyć do legitymizacji reżimu, ściągnął dwóch świetnych pięściarzy i ci walczyli nie wiadomo po co i dla kogo. Superpuchar Hiszpanii cieszy się jakimś zainteresowaniem, nie jest ono nawet śladowe, bo jednak Real i Barcelona to dwie wielkie firmy, tym niemniej sceneria jest podobna. Scenariusz również. Piszą go ludzie, którym nie chodzi o sport. Cyniczna próba wykorzystania piłki nożnej do własnej prymitywnej propagandy – to podstawowy cel. Hiszpanie tego nie widzą, a może tylko udają, że problemu nie ma… Tak czy inaczej pan Rubiales pożytecznym idiotą jest i basta.
Bartłomiej Najtkowski
https://www.sadest.vot.pl
Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Moja pasja to sport, w szczególności piłka nożna i sporty zimowe. Wielki fan Serie A i wierny kibic AC Milanu.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.