Czeskie lwy wyszarpały trzy punkty

Jeśli ktoś z Was posiada Twittera i śledził go w ostatnich godzinach regularnie, to doskonale wiedział, że dzisiejszego meczu Czechów z Holendrami nie można było przegapić. Spotkanie to, w szczególności w świecie mediów, rozgrywało się przez pryzmat meczu z 2004, […]

Jeśli ktoś z Was posiada Twittera i śledził go w ostatnich godzinach regularnie, to doskonale wiedział, że dzisiejszego meczu Czechów z Holendrami nie można było przegapić.

Spotkanie to, w szczególności w świecie mediów, rozgrywało się przez pryzmat meczu z 2004, gdzie podczas Mistrzostw Europy w Portugalii obie reprezentacje spotkały się w fazie grupowej. Wówczas to podopieczni Karela Brucknera pokonali Oranje 3:2, a bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Vladimir Smicer. Później obie kadry spotkały się jeszcze dwa razy, podczas eliminacji do Mistrzostw Świata rozgrywanych w Niemczech. Wtedy to dwukrotnie lepsi okazali się Pomarańczowi.

Przed dzisiejszym pojedynkiem faworytem bezprecedensowo była ekipa Holandii. Za zwycięstwo Oranje bukmacherzy płacili 1:2 natomiast na gospodarzy 1:5.

Pomimo zapowiedzi bukmacherów i wielu ekspertów, to gospodarze zaczęli pewniej i odważniej. Po kwadransie gry nasi południowi sąsiedzi mieli na koncie trzy rzuty rożne, z których dochodziło do poważnego zagrożenia bramki Cillessena. W 22. minucie byliśmy świadkami małej niespodzianki. Po pięknym uderzeniu Borka Dockala, napastnika Sparty Praga, piłka śmignęła obok „zamurowanego” Cillessena, po drodze odbijając się jeszcze od słupka wpadając do siatki. Od tamtej pory co raz częściej do głosu dochodzili goście. Nowy szkoleniowiec Holandii Guus Hiddink postanowił nawet zdjąć przed przerwą Veltmana (środkowy obrońca) wprowadzając Narsingh (napastnik) by wzmocnić szeregi ofensywne Oranje. Goście mieli okazję zapewnić sobie spokojniejszy kwadrans w szatni, jednak po ładnej koronkowej akcji futbolówki do siatki nie potrafił skierować właśnie Narsingh.

Druga połowa zaczęła się odwrotnie niż pierwsza i to goście zaczęli z wysokiego „C”, a w 56. minucie udokumentowali to golem. Daley Blind, który podczas ostatniego turnieju w Brazylii był jednym z objawień Mistrzostw, wrzucił piłkę perfekcyjnie na „nos” Stefanowi de Vrijowi a ten precyzyjnym strzałem pokonał rezerwowego(!) Chelsea Petra Cecha. Przez resztę spotkania kontrolę mieli cały czas goście, jednak nie potrafili zdobyć bramki numer dwa. Od czasu do czasu zaatakowali gospodarze, którzy ustawili się typowo na kontrataki, lecz większość, a w zasadzie (prawie) wszystkie, spalały na panewce. Prawie, bowiem Czesi pokazali wytrwałość oraz hart ducha i udowodnili, że w piłce gra się do ostatniego gwizdka sędziego. Trzy punkty pozostały w Czechach dzięki wpuszczonemu 20 minut wcześniej Pilarowi, który wykorzystał nieporozumienie holenderskiej formacji defensywnej i z najbliższej odległości umieścił piłkę w bramce zapewniając swojej kadrze 3 punkty.

Czechy 2:1 (1:0) Holandia

22′ – Borek Dockal 1:0
56′ – Stefan de Vrij 1:1
91′ – Vaclav Pilar 2:1

Żółte kartki: Prochazka, Limbersky – Indi

Czechy: Cech – Kaderabek, Prochazka, Kadlec, Limbersky – Darida, Vacha (81′ Kolar), Dockal, Krejci (66′ Pilar), Rosicky – Lafata (72′ Vydra)

Holandia: Cillessen – Janmaat, Veltman (39′ Narsingh), Indi, Blind – de Vrij, Wijnaldum, De Jong, Sneijder – Depay, van Persie

Sędzia: Gianluca Rocchi (Włochy)
Widzów: 17 946

About Bartosz Kijeski