Antoine Griezmann jest już piłkarzem Barcelony, mimo że nie tak dawno deklarował, że nie chce odchodzić z Atletico. Kibice zatem mogli pomyśleć, że Francuz pozostanie wierny barwom Rojiblancos na lata, ale wierność czy lojalność dziś w piłce się nie liczy.
Piłkarze dziś czują się panami tego świata, dlatego szantażują bez skrępowania swoich pracodawców, wymuszają transfery i tym samym stają się infantylnymi chłopcami w krótkich spodenkach, dla których samorealizacja jest ważniejsza od wszystkiego. Realizacja obietnic nie wchodzi w grę. Skoro nadarzyła się okazja, by trafić do wielkiego klubu, trzeba uciekać. Niedotrzymywanie danego kibicom i pracodawcy słowa upodobnia piłkarzy takich jak Griezmann do najbardziej obłudnych i zakłamanych polityków.
Griezmann przechodzi do klubu, w którym nie będzie mógł grać jako klasyczna dziewiątka. Luis Suarez nie odda mu tej pozycji za nic w świecie, a trener Valverde nawet takiej opcji nie rozważa. Griezmann ma grać na prawym skrzydle i schodzić do środka, by oddawać groźne strzały z dystansu, czyli będzie to coś na kształt dotychczasowej gry Coutinho w Barcelonie. Kibice Barcelony dostali Griezmanna, teraz liczą, że lewe skrzydło obsadzi Neymar, jednak ja nie jestem zwolennikiem tego transferu. Pomijam jego jakość piłkarską, w tym momencie skupiam się na względach pozasportowych.
Absolwent dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Moja pasja to sport, w szczególności piłka nożna i sporty zimowe. Wielki fan Serie A i wierny kibic AC Milanu.