Wymarzone otwarcie Mistrzostw Świata w Polsce!

blank
fot.

To było wymarzone otwarcie siatkarskich Mistrzostw Świata w Polsce. 62 tysiące ludzi na Stadionie Narodowym w Warszawie najpierw obejrzało zapierającą dech w piersiach ceremonię otwarcia, a następnie fantastyczne zwycięstwo reprezentacji Polski nad Serbami w trzech setach (25:19, 25:18, 25:18).

Pierwszą partię zarówno Polacy, jak i Serbowie rozpoczęli z dużym respektem, zarówno do hali, jak i siebie nawzajem.  Akcje wyprowadzane przez oba zespoły były dość proste i skuteczne. Na I przerwie technicznej gospodarze prowadzili 8:7. Jednak później zaczęła się zaznaczać przewaga podopiecznych Stephane’a Antigi. Kilka dobrych obron, kontry skończone przez Mariusza Wlazłego, a także blok, którym udało się zatrzymać Aleksandara Atanasijevicia pozwoliły naszej reprezentacji wyjść na prowadzenie 16:12.

Rozpędzonym Polakom nie przeszkadzało nic. Znakomicie spisywali się w przyjęciu, ale szczególne słowa uznania należą się Mateuszowi Mice, który obok znakomitej gry w tym elemencie, skończył kilka ważnych piłek. Niesieni wyjątkowym dopingiem Biało-Czerwoni bez większych problemów zwyciężyli w premierowej odsłonie 25:19.

Drugi set to koncert gry naszego zespołu. Wychodziło niemal wszystko, a Serbowie totalnie się pogubili. Nic nie był w stanie zrobić nawet Atanasijević, a Polacy mogli rozwinąć skrzydła i pokazać, że z każdej piłki są w stanie zrobić użytek. Nękaliśmy rywali zagrywką, co sprawiło, iż prowadziliśmy 8:4, a następnie 16:8.

Trener reprezentacji Serbii, Igor Kolaković, rotował składem, jak tylko mógł, ale nie był w stanie zmienić obrazu tego spotkania. W pewnym momencie wymienił prawie całą szóstkę, ale Polacy grali niesamowicie w każdym elemencie. Jeden blok na Mariuszu Wlazłym tylko go rozdrażnił i po chwili nasz atakujący bombardował przeciwników serwisem. Po ataku Michała Winiarskiego set drugi zakończył się wygraną 25:18.

Nawet 10-minutowa przerwa nie była w stanie wybić z rytmu podopiecznych Antigi. Kolejni zawodnicy popisywali się trudną, ale nie mocną zagrywką, czyli tzw. floatem. U Serbów cały czas szwankowało przyjęcie, więc ich gra była bardzo czytelna. Już na samym początku prowadziliśmy 4:2, a następnie 7:3.

Grę Serbów próbował ciągnąć tylko Atanasijević, ale nie był w stanie wiele zrobić, bo nie dostawał dobrych piłek. Z kolei u nas znakomicie funkcjonowały wszystkie elementy – Michał Winiarski  razem z Mateuszem Miką bronili wiele trudnych piłek, ale też świetnie radzili sobie atakiem. Mariusz Wlazły z każdej pozycji potrafił trafić w boisko, a żeby urozmaicić naszą grę jeszcze bardziej, Paweł Zagumny wystawiał piłki idealne do Karola Kłosa i Piotra Nowakowskiego, by ci mogli sobie powbijać siatkarskie „gwoździe”. Trzeciego seta Polacy wygrali do 18 ponad 60-tysięczny tłum na Stadionie Narodowym wręcz oszalał.

Kolejne spotkanie rozegramy we wtorek, 2 września, z Australią.