Inna twarz Liverpoolu

Finał LM już za nami. Jak to dobrze, że ta mordęga w końcu się skończyła. Wszyscy którzy oczekiwali fajerwerków, dostali starcie dwóch pięściarzy schowanych za podwójną gardą. Liverpool w tym meczu wyparł się swojej filozofii gry, porzucił ją na rzecz chłodnego pragmatyzmu. Oszołomiony Tottenham nie zdołał się otrząsnąć po szybkim golu Salaha. 

Pozostając przy terminologii bokserskiej, można powiedzieć, że wymiany ciosów na Wanda Metropolitano nie było, Szybki gol Salaha po kontrowersyjnym karnym ustawił ten mecz. Liverpool znany jeszcze jakiś czas temu z szaleństwa dziś pokazał się jako drużyna wyrachowana, wykazująca się chłodną kalkulacją. 1:0 im wystarczyło, The Reds nie szukali tym razem kolejnych goli, tylko odliczali minuty do końca, by po tylu latach posuchy móc rozpocząć wielką fetę. Przetrzymali napór rywali i dobili Spurs drugim golem w najbardziej niespodziewanym momencie, Klopp znowu trafił ze zmianą, a Origi już drugi raz błysnął.

Mourinho powiedział, że finałów się nie gra, finały się wygrywa i jestem skłonny przyznać panu Jose rację tym razem. Klopp miał pragnienie, by w końcu zwyciężyć w Europie i uznał, że cel uświęca środki. W PL można czarować, to jest mecz nr 1 w sezonie i tu liczy się wynik.

Tottenham nie miał tego wieczora w Madrycie żadnych argumentów. Tylko Son znowu pokazał wolę walki. Ten mecz był porażką Pochettino, Argentyńczyk nie trafił ze składem… Umieszczenie Kane’a w wyjściowej jedenastki od pierwszej minuty, było posunięciem karkołomnym, nie da się bowiem wejść w mecz odpowiednio po tak długiej absencji. Pochettino powinien zaufać Lucasowi.

Ten mecz nie był na pewno reklamą angielskiej piłki. Rozumiem Kloppa, który czekał na triumf w Europie wiele lat, rozumiem jego piłkarzy, którzy chcieli  uświetnić swoją widowiskową grę w przekroju całego sezonu najważniejszym  trofeum w klubowym futbolu, ale czegoś tu zabrakło. Szkoda, że Ajax nie grał w finale. Holendrzy nie byliby aż tak pochłonięci  taktyką, ich spontaniczność mogłaby dodać temu finałowi wiele kolorytu.

Boczni obrońcy The Reds tym razem nie imponowali włączaniem się do akcji ofensywnych, trio z przodu również raczej próżnowało. Gol Salaha zepsuł ten mecz, ta bramka padła zdecydowanie za szybko. Gracze Spurs  mieli pomysł na ten mecz, ale nie przewidzieli, że stracą gola już w 2. minucie. Jeden z fanów  słusznie zauważył, że Tottenham nie przepada za atakiem pozycyjnym przynajmniej w tym sezonie, generalnie o wiele bardziej woli przyczaić się na własnej połowie w oczekiwaniu na kontry. Jest to pokłosie licznych kontuzji (głównie Wanyamy i Diera), przez nieobecność których menedżer Kogutów chcąc nie chcąc musiał odejść od preferowanego ustawienia 3-4-1-2. Kontuzje przyczyniły się do wprowadzenia zmian taktycznych, które zdeterminowały postawę drużyny na resztę sezonu. Ten finał był tego koronnym dowodem.

Klopp ma to, co chciał, czego pragnął. To jedyny pozytywny akcent tego finału. Niemiecki menedżer zasłużył na triumf w LM i w końcu spełnił swoje wielkie marzenie. Już nikt nie będzie musiał go usprawiedliwiać i tłumaczyć, bo on już ma w CV spore osiągnięcie.