Wreszcie wygrywa futbol, czyli podsumowanie 6. kolejki T-Mobile Ekstraklasy.

Szósta kolejka za nami. To taki moment, kiedy pierwsze rewelacje sezonu już tymi rewelacjami przestają być. Kiedy każdy już na poważnie wszedł w rozgrywki, to taki moment, kiedy zgodnie z modnym ostatnio hasłem, wygrywa futbol. Oto krótkie podsumowanie tego wszystkiego […]

Szósta kolejka za nami. To taki moment, kiedy pierwsze rewelacje sezonu już tymi rewelacjami przestają być. Kiedy każdy już na poważnie wszedł w rozgrywki, to taki moment, kiedy zgodnie z modnym ostatnio hasłem, wygrywa futbol. Oto krótkie podsumowanie tego wszystkiego co wydarzyło się na ośmiu stadionach naszego kraju.

Paixao zwrot

Piąta porażka z rzędu nie przynosi chwały trenerowi Paixao, który powoli może pakować walizki. Ponoć już szykowany jest następca z Polski. Ponoć najbliżej objęcia Zawiszy jest Czesław Michniewicz. Wyraźnie patent zagraniczny nie wyszedł. Szkoda, że ekipa Osucha nie cofnęła się trochę w czasie nie spojrzała jak skończyła Brazylijska Pogoń. A Lechia? Nie można powiedzieć że gra efektownie. Ale jest efektywna. Jak na ekipę składaną całkiem od zera idzie jej całkiem dobrze. Do najważniejszych kolejek jeszcze wiele czasu, zespół ma czas na zgranie i powinien na koniec sezonu zawalczyć o miejsce na podium.

Zawisza Bydgoszcz – Lechia Gdańsk 0:2 (Antonio Čolak 53, Maciej Makuszewski 85)

Semir Stilić show

To był popis jednego aktora. Semir Stilić podawał, Semir Stilić strzelał, Semir Stilić ratuje Franciszka Smudę już nie pierwszy raz. Wiemy doskonale jak wyglądają zespoły prowadzone przez Franza w drugiej części sezonu. Wiemy doskonale jak bardzo potrzebują punktów na początku sezonu. W chwili obecnej Wiślacy wydają się być drugą siłą naszej ligi. Żaden z polskich zespołów nie ma takiej łatwości prowadzenia akcji przez środek. Tercet Garguła, Stilić, Jankowski i Boguski daje wielkie możliwości prowadzenia akcji środkową strefą boiska. Mało kto jest na to gotowy. Tym razem Pogoń pokazała, że ligowe podium jeszcze nie dla niej.

Pogoń Szczecin – Wisła Kraków 0:3
Semir Štilić 25, Paweł Brożek 36, 75

Bielsko-Biała rewolucja

Chyba mało kto spodziewał się przed startem sezonu, że Podbeskidzie po sześciu kolejkach zajmować będzie 5 miejsce w Ekstraklasie. Mało kto oglądając to starcie od początku przewidziałby, że Górale wygrają dwoma golami. To Cracovia miała inicjatywę, to Cracovia nadawała ton grze. Górale byli za ro super skuteczni. Maciej Korzym udowodnił, że Bielsko też może być jego miejscem na ziemi, że do ekipy pasuje i wspólnie z Damianem Chmielem rozprawili się z Pasami.

Cracovia – Podbeskidzie Bielsko-Biała 1:3 (Deleu 60 – Maciej Korzym 17, Damian Chmiel 56, 79)

Lider wciąż niepokonany

Przez sześć kolejek sezonu nie znalazł się w naszej ekstraklasie zespół który by znalazł sposób na Zabrzan. Tym razem ze skuloną głową z Zabrza musieli wyjechać piłkarze z Łęcznej. Łęcznianie, którzy dobrze rozpoczęli sezon wydaje się jakby gaśli z olejki na kolejkę. Tym razem całkiem sprawiedliwie przegrali z Zabrzanami, którzy z kolei rozpędzają się z meczu na mecz. Teraz zrobili prezent swojemu managerowi z okazji 51. urodzin. Zabrzanie pokazują, że w Polsce im gorzej tym lepiej. Kłopoty finansowe nie są dla nich problemem na boisku, a dobrą postawą na murawie mogą tylko wypromować się do lepszej drużyny. A przy okazji Górnik wygrał już czwarty mecz w tej rundzie.

Górnik Zabrze – Górnik Łęczna 2:0 (Łukasz Madej 54, 67)

Potęga czerwieni

Mecz Jagielloni ze Śląskiem pokazał jak wielką wagę ma czerwona karta. Jak wiele może na boisku zmienić i jak wpłynąć na rezultat. Przed czerwoną kartką dla Słowika to był wyrównany mecz. Co prawda przed golem Piątkowskiego to Śląsk był bliżej zdobycie gola, ale dopiero gra w przewadze potwierdziła dominację Zielonych. Dobra gra Sebastiana Mili, który powrócił na pozycję numer dziesięć i przewodził całej drużynie, pozwoliła wykorzystać przewagę jednego zawodnika.

Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław 1:3 (Mateusz Piątkowski 23 – Sebastian Mila 65 (k), Lukáš Droppa 85, Krzysztof Ostrowski 89)

Warszawski pokaz sił

Legia pręży muskuły. Od skreślenia jej z Ligi Mistrzów nie przegrała meczu na żadnym froncie. Nie ważne czy gra pierwszym, czy drugim składem. Tym razem mocno do tego przyczynili się rywale. Korona po pierwszej połowie mogła i powinna prowadzić trzema golami. Ale w zespole z Kielc chyba nie było wiary w to, że można Legię pokonać, nawet taką Legię. A Legia tę wiarę właśnie miała, piłkarze z Warszawy po zmiażdżeniu Celticu wiedzą, że co by się nie działo, są w stanie wygrać z rywalem. I tak za przyczyną duetu Sa-Sa się stało. Teraz Legia czeka na rewanż z Aktobe i przede wszystkim na grupowych rywali.

Legia Warszawa – Korona Kielce 2:0 (Orlando Sá 63, Marek Saganowski 76)

Poznańska przeciętność

Poznański Lech coraz bardziej staje się ligowym przeciętniakiem. Taka sama sytuacja była przed rokiem, kiedy w tym czasie zespół po pożegnaniu się z europejskimi pucharami na potęgę tracił punkty w ligowych rozgrywkach. Teraz skończyło się na 0:0 z Ruchem, choć mogła być dla Poznaniaków znacznie gorzej. Marazm pogrążył jedenastkę ludzi, którzy stracili motywację i chęci, by walczyć o każdy ligowy punkt z zaciśniętymi zębami. Trener Chrobak do Chorzowa przywiózł czterech rezerwowych, przy czym żaden z nich nie był tej klasy by mógł rozstrzygnąć losy spotkania. Jeśli pieniądze ze sprzedaży Teodorczyka nie zostaną dobrze zainwestowane i trener Skorża nie odciśnie swojego piętna na zespole może mu być trudno zając w tym sezonie drugą lokatę na koniec sezonu. Legia to całkiem inna bajka. A Ruch? Wcale nie jest zespołem do zdobywania punktów. W pucharach jest naszą rewelacją, w lidze radzi sobie nie najgorzej, choć niektórzy piłkarze rozegrali już 1000 minut w tym sezonie.

Ruch Chorzów – Lech Poznań 0:0

Prawdziwy hit

Trochę sarkastycznie zatytułowałem podsumowanie ostatniego spotkania szóstej serii gier. Starcia GKS-u Bełchatów z Piastem Gliwice na pewno nie można nazwać reklamą naszej ligi. Po raz kolejny Piast pokazuje w tym sezonie, że może popsuć piłkarskie widowisko. Skończyło się 0:0 i nie wiele było sytuacji, by tę rzeczywistość zmienić. Bełchatów po spektakularnym początku powoli zaczyna tracić punkty z ligowymi przeciętniakami. W następnej kolejce czekamy na wielki mecz Bełchatowian z Wisłą Kraków. A Piast będzie próbował popsuć widowisko z Zawiszą w roli głównej. Tylko czy to starcie w ogóle widowiskiem można było nazwać?

GKS Bełchatów – Piast Gliwice 0:0

About Łukasz Kozłowski