Wywiad ze Zbigniewem Czyżem

blank
fot.

Niedawno rozmawialiśmy z pewnym dziennikarzem Orange sport. Choć gwiazdą ten pan nie jest to dziennikarstwo stanowi dla niego pasję. Pewnie wielu z Was go nie zna. Czas zatem poznać Zbigniewa Czyża. Zapraszamy do lektury!

Jaki prywatnie jest Zbigniew Czyż?
Realista, dla którego nic nie jest czarno-białe. Sceptycznie i z ostrożnością podchodzę do wielu spraw, choć lubię odrobinę ryzyka. Lubię kiedy zarówno w pracy jak i życiu prywatnym coś się dzieje, lubię być w „ruchu”. Pogodny, ale raczej nieufny, obserwator, z dystansem podchodzę do rzeczywistości. Poza dziennikarstwem ukończyłem też studia z histori, być może dlatego obserwacja historii świata, ludzi i życia jako takiego pomaga z umiarkowanym spokojem spoglądać na wiele spraw. Nie oceniam innych, bardziej dam skrzywdzić siebie niz miałbym to zrobić komuś. Poza tym lubię aktywny wypoczynek, siłownię, uwielbiam słońce, morze, plażę i wakacje zwłaszcza na południu Europy.

Zbigniew Czyż

Od kiedy pracujesz w Orange sport?
Właśnie mijają dwa lata. Pamiętam jak w przedostatni dzień marca dwa lata temu pracowałem jeszcze w nSport, dwa dni później byłem już w Warszawie w Orange sport, oczywiście decyzja o przenosinach zapadła wcześniej.

Jak doszło do nawiązania współpracy z Orange sport?
nSport, w którym poprzednio pracowałem przechodził w pewnym sensie restrukturyzację, wyczerpywała się formuła pracy korespondentów w regionach. Zostałem już właściwie jedynym dla stacji w kraju, a szefostwo dało mi „zielone światło” w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Zbiegło się w to w czasie z chęcią zmiany miejsca zamieszkania i miejsca pracy z Krakowa na Warszawę. Przyjechałem do stolicy na spotkanie z ówczesnym szefem Orange sport Januszem Basałajem, porozmawialiśmy i zostawiłem CV. Po dwóch miesiącach zadzwonił do mnie z propozycją pracy i tak się zaczęło.

Czym zajmujesz się w tej stacji?
Głównie pracą w „newsach”, przeprowadzam m.in wywiady, ale jako reporter jeżdżę też na mecze piłkarskie, obsługuję także inne wydarzenia. Koledzy śmieją się, że nie ma w Polsce znanego sportowca z którym nie przeprowadziłbym rozmowy i tak jest w rzeczywistości, co bardzo sobie cenię.

Gdzie pracowałeś zanim dostałeś się do Orange sport?
– Wszystko zaczęło się prawie 11 lat temu. Na drugim roku Studium Dziennikarskiego w Krakowie rozpocząłem praktyki w radiu MAKS w Tarnowie, gdzie uczyłem się podstaw dziennikarstwa, tam dosyć szybko doczekałem się swojej audycji „Gwiazdy Sportu”. Po niespełna dwóch latach lokalne radio zamieniłem na lokalną Małopolską Telewizję MTK w Tarnowie, w której miałem własny program „Pod Lupą” oraz komentowałem mecze piłkarskie i siatkówki. W 2007 roku związałem się z grupą ITI co pomogło mi „rozwinąć skrzydła”. Realizowałem wtedy wiele form dziennikarstwa, przygotowywałem m.in korespondencje, materiały oraz relacje live do nSport, TVN i tvn24. Każdego tygodnia pracowałem podczas meczów ekstraklasy na stadionach Wisły, Cracovii i Korony Kielce. Obsługiwałem wydarzenia w Małopolsce i nie tylko. W pamięci zapadły mi przede wszystkim relacje z Barcelony przy okazji meczu el. LM z udziałem Wisły, czy wizyta Chelsea w słowackiej Zylinie.

Praca w telewizji to ulubione zajęcie?
Tak. W telewizji w pewnym sensie się realizuję. O pracy dziennikarza telewizyjnego, który bywa stadionach, ma kontakt na żywo z wydarzeniami marzyłem od 10 roku życia. Choć zaczęło się od radia, wiedziałem, że to tylko epizod. Od małego śledziłem wydarzenia sportowe, pamiętam jak z wypiekami na twarzy biegłem w poniedziałek rano do kiosku, aby kupić gazety z wynikami, nie było wtedy jeszcze internetu, a o tym jak grał mój ulubiony klub Unia Tarnów mogłem się dowiedzieć tylko w taki sposób. Od zawsze interesowałem się sportem, polowałem na zdjęcia z piłkarzami i ulubionymi nie tylko sportowymi gwiazdami.

Kiedy pierwszy raz pojawiłeś się na wizji?
To trochę „skomplikowane”. Zanim pracę w telewizji zacząłem na poważnie brałem udział jako statysta w licznych programach m.in „Rozmowy w Toku” czy „Droga do Gwiazd”, z castingów wyłoniono mnie też do roli statysty-epizodysty w dwóch filmach „Ono” i „Cud w Krakowie” więc wtedy bez imienia i nazwiska pojawiłem się po drugiej stronie ekranu pierwszy raz.. A tak na poważnie? Kilka tygodni po tym jak rozpocząłem współpracę z MTK, do dziś pamietam mój pierwszy wywiad przed kamerą. Pamiętam też pierwszą relację live, kiedy po miesiącu pracy w nSport zadzwonił wydawca z Warszawy i zapytał, czy nie usiadłbym w studio na Płk.Dąbka.

Najdziwniejsza sytuacja jaka przydarzyła Ci się w pracy?
– Było ich kilka, ale z pewnością ta dokładnie sprzed roku, kiedy próbowałem przeprowadzić rozmowę z pilotem R.Kubicy. Wydawało mi się, że nic mnie już nie zaskoczy, a tymczasem zachowanie Macieja Barana przeszło nie tylko moje oczekiwania. Chciałem się dowiedzieć czy pilot, który jedzie z kierowcą nie do końca sprawnym na ekstremalnie trudnej trasie z zawrotną prędkością czuje się bezpiecznie, a co z tego wyszło, można zobaczyć w internecie. Wiem, że film cieszył się „dużą popularnością”, powstały nawet ogólnopolskie sondy kto ma rację, dziennikarz, czy pilot. Tak, to niecodzienne zdarzenie zapamiętam na zawsze.

Z którym kolegą-dziennikarzem masz najlepszy kontakt?
– Właściwie z wszystkimi mam dobry kontakt. Atmosfera w Orange sport jest naprawdę fajna, nie brakuje wyjątkowego poczucia humoru, a ponieważ wymieniając tych z którymi mam fajny kontakt byłoby ich sporo, niech zostanie, że nie wymienię nikogo, aby przypadkiem kogoś nie urazić.

Wolisz pracę w redakcji czy w terenie?
– Obydwie formy są ciekawe. Uważam, że dziennikarz powinien doświadczyć zarówno jednej jak i drugiej, aby czuć się w pewnym sensie spełnionym. Po zmianie miejsca pracy z Krakowa na Warszawę w moim przypadku z oczywistych względów proporcje zmieniły się w dużym stopniu na korzyśc tej w redakcji. W terenie pracuje się trochę inaczej niż w centrali stacji. Ja przez bardzo długi czas z racji bycia korespondentem więcej czasu spędzałem na stadionach, halach, skoczniach, lodowiskach, kortach, niż w studio, w redakcji, dlatego do pracy w terenie zawsze będę miał sentyment i niezmiennie przy okazji wyjazdów poza redakcję sprawia mi ona satysfakcję. Każdy dziennikarz, który ma taką możliwość, aby solidnie obiektywnie porównać obydwie formy chyba przyzna, że komentarze meczów ze stadionów, relacje live, kontakty ze sportowcami, kibicami, atmosfera z miejsca wydarzeń, umiejętność odnalezienia się w danej sytuacji jest myślę taką „solą” naszej pracy. Uważam, że połączenie pracy w terenie z pracą w redakcji jest połączeniem idealnym.

Masz jakiegoś idola dziennikarskiego?
– Może nie idola, ale jest kilku dziennikarzy, osób związnych z mediami których za „coś” wyjątkowo cenię. W naszym kraju bardzo szybko, często moim zdaniem niezasłużenie wynosi się kogoś na piedestał lub deprecjonuje poprzednie dokonania, które przecież miały swoją drogę, często długą, swoje okoliczności i swój czas. Z różnych przyczyn jest to całkiem sporo nazwisk, a więc Janusz Basałaj, Włodzimierz Szaranowicz, Dariusz Szpakowski, Ewa Drzyzga, Mariusz Szczygieł, Kuba Wojewódzki, Krzysztof Ibisz, Grzegorz Miecugow.

Jakim sportem się interesujesz najbardziej?
– Piłką nożną, bardzo lubię też żużel, piłkę ręczną, czy tenis. Kiedy mam tylko wolny czas, staram się odwiedzać stadiony zespołów z niższych lig, jak np. Ursus, GKP Targówek oraz hale na których kamery często nie goszczą jak KPR Legionowo, Politechnika Warszawska, czy AZS Warszawa. Przebywając na urlopie u rodziców koniecznie udaję się na mecze piłkarskie i żużlowe Unii Tarnów oraz Wisły Kraków.

Jakie masz cele/plany na przyszłość?
– Podobno o celach i planach nie powinno sie mówić głośno, więc nie chciałbym tego robić, ale te osoby które chcę i uważam, że powinny wiedzieć wiedzą..

Jeśli nie telewizja to co byś teraz robił?
– Często zadaję to pytanie przeprowadzając wywiady z gwiazdami sportu do programu „Bieg przez plotki” w naszej stacji, a teraz sam muszę odpowiedzieć na to pytanie.., ale nie mam zielonego pojęcia. Od zawsze chciałem być dziennikarzem, nakierowałem się na tę drogę i niech zostanie tak jak najdłużej.

Dziękuję.

WP_20140312_010

Rozmawiał Piotr Barwaśny