Adeus, meu amigo!

Niedzielne popołudnie mieliśmy „przyjemność” spędzić w Bełchatowie. Tam czekał na nas pojedynek sąsiadów w tabeli, który zapowiadał się dość interesująco. Niestety, tylko zapowiadał. Kto nie widział, nic nie stracił. Ba! zyskał dwie godziny swojego cennego czasu. Gdybym ten tekst umieścił […]

Niedzielne popołudnie mieliśmy „przyjemność” spędzić w Bełchatowie. Tam czekał na nas pojedynek sąsiadów w tabeli, który zapowiadał się dość interesująco. Niestety, tylko zapowiadał. Kto nie widział, nic nie stracił. Ba! zyskał dwie godziny swojego cennego czasu. Gdybym ten tekst umieścił w dziale „rzutki” nikt nie powinien mieć do mnie pretensji.

Mecz toczył się nie tylko o 3 punkty, ale również o posadę trenera Lechii – Joaquima Machado. 48-letni szkoleniowiec Gdańszczan od momentu objęcia drużyny z Pomorza nie potrafi ustabilizować formy, przeplatając dobre wyniki tymi słabszymi. Pomimo trzech zwycięstw, dwóch remisów i dwóch porażek na początku sezonu pozycja Portugalczyka została mocno naruszona. Dziś liczyło się wyłącznie zwycięstwo.

Jednakże niezmiernie trudno jest o dobre wyniki, kiedy z klubu ubywa 22 zawodników a przybywa 21 nowych twarzy. Twarzy, o których sam Machado prawdopodobnie nie ma pojęcia. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że Portugalczyk nie jest w stanie wymienić 1/3 graczy w swojej szatni i do końca nie wie, który zawodnik co potrafi.

O samym spotkaniu będzie niewiele. Dlaczego? Bo działo się niewiele, a praktycznie nic. Gdyby za każdy mecz wystawiano oceny w skali szkolnej, prawdopodobnie to spotkanie zostałoby niesklasyfikowane, a Andrzej Iwan, komentator Orange Sport podsumowałby ten pojedynek zdaniem, że za ten mecz piłkarzom musi grozić kryminał. To jest zbrodnia przeciw ludzkości. Takie, za przeproszeniem, mecze powinni pokazywać we Wronkach albo Rawiczu w celach resocjalizacji więźnia.

Mecz sam w sobie był ociężały, mało zwrotny, powolny… był po prostu nudny. Nie zmieniły obrazu gry nawet bramki, które jakimś cudem padły na tym skromnym stadionie w Bełchatowie. Pierwszy gol zdobyli gospodarze. W 37. minucie doskonałe dośrodkowanie Adama Mójty wykorzystał Bartosz Ślusarski, dla którego było to 3. trafienie w obecnych rozgrywkach. Od tego momentu już tylko cud ratował trenera Machado przed utratą „stołka”.

Druga połowa…i w sumie to tyle. Nie, przepraszam, zanim Mariusz Złotek gwizdnął po raz ostatni w tym „spektaklu” szczęścia w polu karnym próbował znaleźć Grzelczak i o dziwo znalazł je. Strzałem z okolic narożnika pola karnego pokonał bezradnego Arkadiusza Malarza, który był wpatrzony w piłkę jak w święty obrazek.

Lechia uratowała, być może ważny punkcik w statecznym rozrachunku, ale czy to wystarczy by zatrzymać Joaquima Machado na pozycji trenera?

GKS Bełchatów 1:1 (1:0) Lechia Gdańsk

37′ – Bartosz Ślusarski 1:0
90′ – Piotr Grzelczak 1:1

Żółte kartki: Baranowski – Pietrowski

Bełchatów: Malarz – Basta, Telichowski, Baranowski, Mójta – Baran, Szymański, Michał Mak (88′ Wroński), Bartosiak (58” Prokic), Komolov (85′ Poźniak) – Ślusarski

Lechia: Trela – Pietrowski (83′ Grzelczak), Janicki, Bougaidis, Leković – Łukasik, Vranjes, Malbasić (46′ Wiśniewski), Makuszewski, Friesenbichler (71′ Nazario) – Colak

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Widzów: 3 500
Plus meczu: Maciej Makuszewski

About Bartosz Kijeski