Wywiad z Bartłomiejem Rabijem

Kolejny wywiad, który przypominamy to wywiad naszego współpracownika, Jana Rodziewicza-Bielewicz z człowiekiem, który, od kilku lat komentuje mecze w telewizji Sportklub, pisze także dla „Tylko piłki”. Ma też swój blog (brasileirao.blox.pl). Postać świetnie znana fanom południowoamerykańskiej piłki. Dlaczego zdecydował się […]

Kolejny wywiad, który przypominamy to wywiad naszego współpracownika, Jana Rodziewicza-Bielewicz z człowiekiem, który, od kilku lat komentuje mecze w telewizji Sportklub, pisze także dla „Tylko piłki”. Ma też swój blog (brasileirao.blox.pl). Postać świetnie znana fanom południowoamerykańskiej piłki.

Dlaczego zdecydował się Pan zostać dziennikarzem?

Pewnie dlatego, że jestem ciekawy świata. Interesuję się wieloma sprawami: ekonomią, polityką, kulturą, piłką nożną, lubię czytać analizy zjawisk socjologicznych.
Próbowałem pisać jeszcze jako nastolatek. Potem zajmowałem się różnymi, niedziennikarskimi zawodami, lecz jako dorosły już facet wróciłem do tego co najbardziej mnie interesuje. Dlaczego budujemy stadion na 42 tys. ludzi skoro średnia na meczu wynosi 7 tys? Dlaczego mamy 10 razy mniej kontroli antydopingowych niż Niemcy? Po co rząd, co roku, zadłuża nas na kolejne miliarsy złotych skoro nie ma żadnego pomysłu na spłacenie starych długów?
Setki pytań cisną się na usta, dziennikarz ma jako jeden z nielicznych możliwość zadawania ich ekspertom, politykom, naukowcom, piłkarzom…
Przy czym sam, dzień w dzień, pogłębia swoją wiedzę. I chyba to jest najlepsze w tej pracy.

Czy stawiał Pan sobie wówczas kogoś za wzór?

Nie mam i nie miałem wzorów telewizyjnych. Ale na pewno miałem swoich ulubionych autorów prasowych. Jerzy Cierpiatka z krakowskiego „Tempa” kapitalnie pisał o futbolu niemieckim i holenderskim. Jako dzieciak lubiłem teksty Andrzeja Persona w „Sportowcu”. Teksty kryminalne Jerzego Jachowicza pamiętam jeszcze z „Wyborczej”, potem w „Dzinniku”. Błyskotliwe felietony nieżyjącego Macieja Rybińskiego czy Janusza Korwina-Mikkego zawsze czytam z przyjemnością. To samo dotyczy Roberta Mazurka z „Rzeczpospolitej”.

Czy pamięta Pan pierwszy mecz komentowany przez siebie w telewizji?

2. Bundesliga, MSV Duisburg – FC Nuernberg…albo odwrotnie. Przebiegu meczu nie pamiętam.

W jaki sposób trafił Pan do Sportklubu?

Jak to zwykle w mediach. Polecił mnie człowiek, który pracował w stacji. Ponieważ miałem na koncie jakieś epizody w radiu a zajmowałem się dziennikarstwem prasowym i byłem wyspecjalizowany w piłce latynoskiej nie poszło źle skoro trwam w stacji już kilka lat.

Polskie media skupiają się głównie na meczach piłkarskich w Europie. Skąd więc u Pana zainteresowanie futbolem w Ameryce Południowej?

Dzięki ojcu, który był kibicem Brazylii. Ale równocześnie…zakochał się w Maradonie. Mój pierwszy mundial (1982) był dla Maradony nieudany ale już tak bardzo chciałem go zobaczyć, że było mi chyba obojętne jak zagra (haha). Do dziś podziwiam tego geniusza futbolu. Drugi powód miłości jest prosty: w Polsce grało się siermiężnie, piłka „przeszkadzała zawodnikom podczas biegu”, a Brazylijczycy i Argentyńczycy robili te wszystkie cuda, których w Ekstraklasie nie dało się zobaczyć…

Czym różnią się polscy dziennikarze sportowi od brazylijskich?

Dziennikarzy stamtąd poznałem tylko w Santosie i Sao Paulo więc trudno mi odnieść kilka osób do całości środowiska. Na podstawie tych nielicznych znajomości odnoszę jednak wrażenie, że w Brazylii poprzeczka zawieszona jest wyżej. Trzeba wiedzieć „wszystko” o swojej działce. Jeśli siedzisz w futbolu lokalnym to nie jesteś specem od siatkówki i koszykówki bo wiadomo, że nie masz na to czasu. U nas dziennikarz sportowy „zna się” na skokach narciarskich, formule 1, futbolu, siatkówce, ręcznej… To niemożliwe do ogranięcia.
Z własnego podwórka wiem, że trudno ogranąć kilka lig piłkarskich a gdzie tam NBA, tenis stołowy i żużel. Oglądając kilkanaście meczów tygodniowo, czytając i jeszcze pisząc o futbolu, nie mam czasu na śledzenie innych wydarzeń sportowych w sposób, który pozwalałby na publiczne wypowiedzi.
Sądzę, że powinniśmy być dziennikarzmi piłkarskimi czy siatkarskimi a nie sportowymi. O gimnastyce artystycznej czy hippice nie mam zielonego pojęcia. A to przecież też sporty, które ktoś ogląda i jest ich znawcą!

Co skłoniło Pana do założenia bloga (brasileirao.blox.pl)?

Lubię pisać. Poza tym, to co pisze się u nas o Brazylii to zwykle bujdy na resorach. Blog ma charakter nieformalny, gdzie można sobie pozwolić na uwagi, które redaktorów gazet irytują. Piszę co chcę, kiedy chcę i to jest tylko i wyłącznie moja sprawa. Nawet błędy językowe na blogach jakoś uchodzą.

Jakie są Pana ulubione drużyny i piłkarze?

Piłkarzy całe mnóstwo: Pfaff, Schmeichel, Preud’homme, van Breukelen, Gerets, Thuram, Julio Cesar, Okocha, Caniggia, Batistuta, Redondo, Maradona, Romario, Rai, Gullitt, Schuster, Povlsen, Souza, Rui Costa, Chalana, Ronaldinho, Iniesta, Daniel Alves, Zidane, Viera, Stoiczkow, Vialli, Mancini, Suker, Boksić, Ginola, Tevez, Aguero, Futre, Asprilla, Rincon…uff, jeszcze ze 20 bym wymienił. Generalnie każdy kto potrafił porwać publiczność walecznością i perfekcyjnym wyszkoleniem technicznym.
Klubów też jest kilka. Ale wszystkie z czasów dzieciństwa. Mniej więcej do 15 roku życia ukształtowały się wszelkie sympatie, które już nigdy potem się nie zmieniły.

Czy trudno być obiektywnym podczas komentowania meczów z ich udziałem?

Ani trochę. Raczej to pomaga. Bo wiesz tak dużo, że z łatwością dorzucasz coś od siebie. Po wtóre, mam dystans do kibicowania. Moje ulubione drużyny rezydują daleko stąd, trudno więc być bardziej papieskim niż sam papież. Stąd wynika po trzecie, łatwiej być krytycznym wobec „swoich” bo o nich wiesz najwięcej.

Spobób na komentowanie spotkania, podczas którego niewiele się dzieje to…

Mój to anegdotki na temat miasta, stadionu, regiony, lokalnej produkcji czy obyczajów. W przypadku Brazylii opowiadam nawet o sponsorach koszulkowych i piosenkach śpiewanych na trybunach (hahah).
Zdaję sobie bowiem sprawę, że wielu kibiców może nigdy w życiu nie zobaczyć tego kraju a ja korzystając z nudy na boisku mogę opowiedzieć historie, których w prasie codziennej nie opisują.

Czy są jakieś rozgrywki, których nie miał Pan dotychczas okazji komentować, a z chęcia zająłby Pan się nimi?

Pewnie, że tak. Liga portugalska, Copa Libertadores z tych corocznych.

Najlepsi specjaliści w Polsce w Pana zawodzie to…

Borek, Iwanow, Grzywacz.

Wywiad przeprowadził Jan Rodziewicz-Bielewicz. Opublikowany 18.09.2011 r.

About Zygmunt Wiśniewski